wtorek, 23 grudnia 2014
Spowiedź czytelnika, czyli odpowiadam na 10 pytań
Zostałam poproszona przez ESBookish z Cienia Smoka o odpowiedź na 10 pytań w ramach blogowej, łańcuszkowej zabawy Liebster Blog Award. Ponieważ boję się 7 lat nieszczęścia, poprzedzonych nagłym zgonem w kwiecie wieku (czy co tam grozi za zlekceważenie łańcuszka), a dodatkowo sama lubię czytać takie rzeczy, przedstawiam oto moją spowiedź czytelnika...
1. Książka, którą czytałaś więcej niż raz lub zamierzasz do niej wrócić, to...
Po wielokroć czytam niektóre książki dla dzieci. Serię o Basi duetu Oklejak / Stanecka mogę wyrecytować w nocy o północy i na wyrywki. Moje dzieci lubią czytać kilka razy te same pozycje. Skoro lubią, widać do czegoś jest im to potrzebne.
A tak sama z siebie wróciłam do Pieśni Lodu i Ognia, żeby zwrócić uwagę na szczegóły, które umykały przy pierwszej, rozemocjonowanej lekturze. Samą mnie zastanawia natomiast, po co czytam od czasu do czasu od nowa serię o Thorgalu. Ze starych – czytaj lepszych – odcinków znam każdy obrazek, każdy dialog. Najwyraźniej stara miłość nie rdzewieje.
2. Kocham książki, bo...
Bo ja wiem, czy kocham? Powietrza przecież się nie kocha.
3. Co daje Ci blogowanie?
Lubię czytać to, co sama napisałam ;-)
4. Jaki bohater/ka jest dla Ciebie wzorem?
Krystyna Lavransówna powiedziała Dobre dni są dla rozumnych, lecz najlepsze dla tych, którzy ośmielają się być nierozsądni. Już za bardzo nie pamiętam fabuły tej książki, bohaterka coś sobie tam ostro nagrabiła, jakieś szlajanie się po krzakach z rycerzem zdaje się, zakończone niechcianą ciążą, ale tym tekstem to mi zaimponowała.
5. Czym się kierujesz przy wyborze książek?
Jestem bardzo zachłanna. Są setki tytułów, które chcę przeczytać. To nie jest racjonalne. Czasem odnoszę wrażenie, że to książki wybierają mnie. Zaginają na mnie parol, ciągle cisną się w oczy, przeceniają się same w księgarniach, byle bym je wzięła.
Poza tym podjęciu lektury sprzyjają: zobaczenie, że książka ma świetne oceny u któregoś z moich BiblioNETkowych krewniaków, oczarowanie okładką (skoro ktoś tak bardzo się przy niej starał, to znaczy, że wyjątkowo zależało mu treści książki i sam ten fakt już zwraca moją uwagę) i polecenie książki przez osoby, które lubię, cenię, szanuję ect.
6. Jak ważna jest dla ciebie opinia innych blogerów o książce, którą zamierzasz przeczytać i opisać?
Jeśli książkę chcę zrecenzować, to za wyśmienitą uważam sytuację, kiedy nikt jej jeszcze nie opisał na blogu. Czyli dla mnie najważniejszy jest... brak opinii. W przypadku książek pozablogowych, jeśli bloger pisze bezbłędnie, zajmująco, inteligentnie, to jego zdanie mi wystarczy, by podjąć pozytywną decyzję czytelniczą.
7. Wolisz wersję papierową czy e-book? Dlaczego?
Zdecydowanie doceniam wygodę czytania na Kindlu. Wręcz nie znoszę tych kapryśnych książek, które domagają się, by czytając je, używać nie tylko oczu i mózgu, ale też obu rąk do przytrzymywania zamykających się stron. Boli mnie drobny druk i podły papier.
Jednak papierowe książki, wydane jak należy, są tym, co lubię mieć na własność.
8. W jakim miejscu najbardziej lubisz czytać?
Miejsce w ogóle nie ma znaczenia. Jeśli książka mi się podoba, mogę ją czytać wszędzie, w każdych warunkach. Mam na szczęście umiejętność szybkiego przeskakiwania między realem a światem książkowym. Niemniej najmilej czyta mi się, gdy wiem, że raczej nikt mnie nie oderwie nagle od lektury, np. w łóżku nocą czarną, gdy dzieci już śpią.
9. Jak twoim zdaniem odbierany jest świat blogerów książkowych?
Zmysłem wzroku, głównie... Tak serio, to nie siedzę w tym światku, ale przypuszczam, że tzw. świat blogerów książkowych głównie obchodzi ich samych.
10. Książka, która zmieniła moje życie, to...
Jest kilka takich książek, których wpływ sobie uświadamiam. Chodzi tu o książki światopoglądotwórcze (to jest takie słowo?). Myślę, że to cenne doświadczenie przeczytać po 2-3 uznane tytuły dotyczące najważniejszych dziedzin życia: wychowywania dzieci, polityki, seksu, psychologii, historii swojego kraju, ekologii. Tytuły, które przychodza mi teraz do głowy: Mazlish, Faber Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały - jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły, Grodecka Siewcy dobrego jutra, Singer O życiu i śmierci: Upadek etyki tradycyjnej, Bikont My z Jedwabnego.
A teraz zabierzmy się za to świętowanie!
poniedziałek, 15 grudnia 2014
Łukasz Modelski "Piąty smak. Rozmowy przy jedzeniu"
Po prostu życie nie musi być perfekcyjne, żeby było perfekcyjne Agnieszka Kręglicka, jedna z rozmówczyń Łukasza Modelskiego.
Dotychczas myślałam, że moja rodzina, w niektórych aspektach rzeczywistości, jest nieco rozmemłana, pierdołowata i nieodpowiedzialna. Coś jak Muminki, które rano leżą w łóżku i czytają śmieszne książki, zamiast robić kariery, albo w środku domu mają drzewo, bo nie miały serca go ściąć, zamiast zadbać o czystość i designerski wygląd wnętrz. No, do pewnych spraw nie mamy jakoś pędu i aż czasem się zastanawiałam, czy to nie aby jakaś aberracja. A tu się z książki Piąty smak dowiaduję, że wpisujemy się w coraz popularniejszy ruch Slow! Wow, to chyba pierwszy raz w życiu, kiedy (mimochodem wprawdzie, więc nie wiem, czy to się liczy) nadążamy za, a raczej człapiemy zgodnie z modą!
czwartek, 11 grudnia 2014
Dziewczyna, której jedno w głowie - czyli można mnie uszczęśliwić na 10 sposobów
Istnieje książka pod takim tytułem. Wprawdzie jeszcze jej nie czytałam, ale dziś przyszła mi na myśl, bo ja też jestem dziewczyną, której jedno w głowie... Pasje moja i bohaterki książki jednak nieco się różnią.
Tu możecie przeczytać, co lubi tamta dziewczyna. Co ja lubię, widać najjaśniej, gdy mam wymyślić jakiś prezent dla siebie. A że co porządniejsi już rozglądają się za gwiazdkowymi upominkami, daję listę rzeczy, których znalezienie pod choinką wzbudziłoby mój szczery entuzjazm. Wszyscy lubimy 10-punktowe listy, więc i moja taka będzie.
Tu możecie przeczytać, co lubi tamta dziewczyna. Co ja lubię, widać najjaśniej, gdy mam wymyślić jakiś prezent dla siebie. A że co porządniejsi już rozglądają się za gwiazdkowymi upominkami, daję listę rzeczy, których znalezienie pod choinką wzbudziłoby mój szczery entuzjazm. Wszyscy lubimy 10-punktowe listy, więc i moja taka będzie.
piątek, 5 grudnia 2014
Charles Bukowski "Z szynką raz", czyli niestety super
Cóż za kontrast. Jedna z najbardziej przejmujących, straszliwych historii jakie czytałam, a napisana brylantowym stylem. Autobiograficzna opowieść o pełnych przemocy dzieciństwie i młodości przekazana została prostymi obrazami, ale miałam odczucie, jakby ktoś mi ją rozrysowywał skalpelem wprost na sercu.
Historia strachu, niedostosowania, poniżenia, narastającej goryczy, którą autor wydał po sześćdziesiątce. Przypuszczam, że dopiero po latach był w stanie zejść w to głęboko ukryte, cuchnące strachem miejscem, przypomnieć sobie tamto biedne, biedne dziecko, swój początek.
Zawsze budzi mój podziw, gdy ktoś tak stłamszony się podnosi. Skąd bierze siłę, by normalnie żyć? Albo nawet nienormalnie, jak Bukowski – alkoholik, hazardzista, kurwiarz – ale dzielnie, twórczo, nie ustając w ciągłym zmaganiu?
Zastanawia tytuł książki. W oryginale to ham on rye, czyli, jak tłumaczy małżonek (światowiec), najzwyczajniejsza amerykańska kanapka. Czy więc chodzi o to, że jest to niestety zupełnie zwyczajna historia, typowa dla Stanów lat '20 i '30? A może to całkowicie mylny trop?
Z niesmakiem odkryłam, że w BiblioNETce Z szynką raz! jest otagowane hasłem "humor". Ale potem spojrzałam na cytat z powieści, który sobie zaznaczyłam: Turgieniew pisał bardzo serio, ale czasem mnie śmieszył, bo prawda przy pierwszym zetknięciu może budzić śmiech. No właśnie. A dalej to leci tak: Kiedy ktoś zna tę samą prawdę co ty i zwraca się z nią specjalnie do ciebie, to po prostu jest super. Panie Charlesie, to było niestety po prostu super.
Książkę przeczytałam w ramach DKK.
Moja ocena: 5,5/6
BiblioNETka: 4,92/6
czwartek, 27 listopada 2014
Ludwika Włodek "Wystarczy przejść przez rzekę"
Azja Środkowa – idealne miejsce dla dziennikarza. Polacy nadal guzik o niej wiedzą, egzotyka jest i do tego zawsze tu iskrzyło, jak to na styku kultur. A odkąd w latach 20. bez słów towarzysz Stalin na mapie fajką strzałki ruszył i jeszcze bardziej splątał sytuację geopolityczną, rejon nie zaznał spokoju.
Zamieszki, przewroty, konflikty, afery korupcyjne, prześladowania etniczne, prowokacje to do dziś chleb powszedni postradzieckich republik Tadżykistanu, Turkmenistanu, Kirgistanu, Uzbekistanu i Kazachstanu. Do tego olbrzymie, przymusowe zmiany kulturowe, chociażby zmiana alfabetu arabskiego na łaciński, a następnie łacińskiego na cyrylicę. Azja Środkowa: żyć tam bardzo ciężko, czytać o tym – bardzo interesująco.
Pozornie we współczesnym świecie cztery tysiące kilometrów dzielące Warszawę od Taszkentu nie powinny być przeszkodą w przekazywaniu informacji. W praktyce dostajemy bardzo mało wiadomości z miejsc, w których drogi są w fatalnym stanie i nie naszym żołnierzom urywa tam nogi. Autorka, zdając sobie z tego sprawę, wprowadza nas więc w geografię, historię i politykę rejonu. Z konieczności tego wykładu (czasem dość łykowatego) jest sporo, ale bez niego nie sposób zrozumieć współczesnych losów Azji Środkowej. Okazuje się, że życie jest tam aż nazbyt ciekawe.
Najstarsze dzieje to po prostu baśnie z tysiąca i jednej nocy: Koran kalifa Usmana, Samarkanda, Tamerlan, Aleksander Macedoński i owce Marco Polo. Potem straszliwy okres sowiecki, podporządkowanie wszystkiego ideologii (łącznie z pisaniem od nowa historii i słowników językowych) i produkcji bawełny. W końcu okres współczesny, gdy groza momentami dorasta do tej z wojny bałkańskiej z lat dziewięćdziesiątych, a rządzący wydają się mieć wzory prosto od Łukaszenki. Władza niemal zawsze wiąże się olbrzymimi nadużyciami. Najlepszy dowód to lista Forbesa, na której figurują dzieci niemal wszystkich prezydentów urzędujących w Azji Środkowej.
O ile w polityce jest egzotycznie, to naprawdę zdumiewająca bywa obyczajowość. Weźmy chociażby plagę porwań matrymonialnych w Kirgistanie, sprawdzanie dziewictwa przy pomocy gołębiego jajka (nie wnikam...) w Uzbekistanie, czy tadżycką zajawkę na bycie potomkiem Aleksandra Wielkiego.
Zapiski z podróży Włodek najlepiej się czyta w tych momentach, gdy mają bardziej osobisty charakter. Gdy przekazuje nam zmysłowe wrażenia. Gdy pisze o napotkanych w drodze ludziach: gościnnych miejscowych i postrzelonych obieżyświatach. Gdy wykłada swoją filozofię podróżowania. I gdy opowiada, za co kocha ten rejon świata. Bo to dosyć trudna, ale jednak miłość. Zgaduję, że dziennikarka wybierze się tam jeszcze nie raz. Mam nadzieje, że znów nas ze sobą zabierze.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.
Wystarczy przejść przez rzekę / Ludwika Włodek; Wydawnictwo Literackie, 2014.
Zamieszki, przewroty, konflikty, afery korupcyjne, prześladowania etniczne, prowokacje to do dziś chleb powszedni postradzieckich republik Tadżykistanu, Turkmenistanu, Kirgistanu, Uzbekistanu i Kazachstanu. Do tego olbrzymie, przymusowe zmiany kulturowe, chociażby zmiana alfabetu arabskiego na łaciński, a następnie łacińskiego na cyrylicę. Azja Środkowa: żyć tam bardzo ciężko, czytać o tym – bardzo interesująco.
Pozornie we współczesnym świecie cztery tysiące kilometrów dzielące Warszawę od Taszkentu nie powinny być przeszkodą w przekazywaniu informacji. W praktyce dostajemy bardzo mało wiadomości z miejsc, w których drogi są w fatalnym stanie i nie naszym żołnierzom urywa tam nogi. Autorka, zdając sobie z tego sprawę, wprowadza nas więc w geografię, historię i politykę rejonu. Z konieczności tego wykładu (czasem dość łykowatego) jest sporo, ale bez niego nie sposób zrozumieć współczesnych losów Azji Środkowej. Okazuje się, że życie jest tam aż nazbyt ciekawe.
Owce Marco Polo |
O ile w polityce jest egzotycznie, to naprawdę zdumiewająca bywa obyczajowość. Weźmy chociażby plagę porwań matrymonialnych w Kirgistanie, sprawdzanie dziewictwa przy pomocy gołębiego jajka (nie wnikam...) w Uzbekistanie, czy tadżycką zajawkę na bycie potomkiem Aleksandra Wielkiego.
Zapiski z podróży Włodek najlepiej się czyta w tych momentach, gdy mają bardziej osobisty charakter. Gdy przekazuje nam zmysłowe wrażenia. Gdy pisze o napotkanych w drodze ludziach: gościnnych miejscowych i postrzelonych obieżyświatach. Gdy wykłada swoją filozofię podróżowania. I gdy opowiada, za co kocha ten rejon świata. Bo to dosyć trudna, ale jednak miłość. Zgaduję, że dziennikarka wybierze się tam jeszcze nie raz. Mam nadzieje, że znów nas ze sobą zabierze.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.
Moja ocena: 4,5/6
BiblioNETka: 4,5/6 (na razie nikt oprócz mnie nie ocenił)Wystarczy przejść przez rzekę / Ludwika Włodek; Wydawnictwo Literackie, 2014.
czwartek, 13 listopada 2014
Arkady Fiedler "Wiek męski - zwycięski"
To, co widzisz po lewej stronie, to obwoluta wydania Wieku męskiego" z 1983 roku. Projektant wykorzystał niepomiernie szpetne zdjęcie, które dodatkowo z drukarni wyszło zrudziałe, o rozmytych konturach. Wklejam jako ciekawostkę i proszę, jeśli natkniecie się na to wydanie, wyrzućcie w moim imieniu obwolutę. Bo na okładce kryje się uroczy lemur – zwierzątko flagowe Fiedlera.
środa, 5 listopada 2014
Władysław Kopaliński "Trzeci kot w worku czyli Rozmaitość świata"
Nie ulega wątpliwości, że Słownik mitów i tradycji kultury Kopalińskiego jest najczęściej używaną książką w moim domu. Nie, nie podpiera stołu z jedną nóżką bardziej. Opasła książka jest używana mniej więcej w tych celach, dla których została wymyślona. Czyli do sprawdzania informacji tyleż ciekawych co w praktyce nieprzydatnych. Choć wolę napisać, że są to wiadomości pięknie bezinteresowne.
środa, 29 października 2014
Jacek Kleyff "Rozmowa" - ten jest z ojczyzny mojej
Przeczytałam parę relacji po krakowskich Targach Książki i ze zdziwieniem odkryłam, że blogerzy gremialnie na nie utyskują. W kolejce do Stasiuka dwa razy nadepnięto mi na odcisk i to chyba specjalnie, a te tłumy to przylazły złośliwe, żebym nie mogła w spokoju kompletować autografów, zresztą po godzinie zaczęłam tęsknić za moim kotem i w ogóle dość tego!
Strasznie przysmęcili, więc sobie via książka poobcowałam z panem, który dla odmiany twierdzi, że dość jest wszystkiego dojść można wszędzie dość jest wszystkiego, w górę szlaban!
Strasznie przysmęcili, więc sobie via książka poobcowałam z panem, który dla odmiany twierdzi, że dość jest wszystkiego dojść można wszędzie dość jest wszystkiego, w górę szlaban!
poniedziałek, 27 października 2014
Kocham tarzać się w książkach - Targi Książki w Krakowie
Pierwsza myśl po targach? Zabieranie na nie małych dzieci to głupota. Wykazałam się nią w sobotę. Ale dzięki temu w niedzielę doceniłam rozkosz swobodnego szlajania się między stoiskami, gadania z niszowymi wydawcami i oglądania jakiś strasznie zakręconych książek. I to jeszcze w doborowym towarzystwie ulubionego męża. Generalnie warto zabierać ze sobą kogoś, kto posiadł umiejętność rozróżniania strony prawej od lewej – dzięki temu nie kręcimy się po hali jak gówno w przerębli.
Tu chwila pochwał dla Expo – ta hala jest dobrze przemyślana i podzielona. Nawet mi – a słynę jako wyjątkowa pierdoła, jeśli chodzi o orientację w przestrzeni – udało się dotrzeć bez problemu do toalety, ha!
Tu chwila pochwał dla Expo – ta hala jest dobrze przemyślana i podzielona. Nawet mi – a słynę jako wyjątkowa pierdoła, jeśli chodzi o orientację w przestrzeni – udało się dotrzeć bez problemu do toalety, ha!
poniedziałek, 20 października 2014
PROczyliZa w finale konkursu Ebuka 2014!
Tutaj napisano czarno na białym, że jestem w zacnej grupie najlepszych blogerów książkowych! Cieszę się bardzo!
A tak wygląda nagroda, którą otrzymał zwycięzca Ebuki 2012 - Piotr z bloga Beznadziejnie zacofany w lekturze. Istna skrzynia skarbów! Też chcę taką, dlatego proszę o trzymanie kciuków w najbliższą sobotę, kiedy to na Targach Książki, podczas Zlotu Blogerów ogłoszony zostanie zwycięzca.
POZOSTALI TEGOROCZNI WYBRAŃCY:
- Magnolie
- Makulka
A tak wygląda nagroda, którą otrzymał zwycięzca Ebuki 2012 - Piotr z bloga Beznadziejnie zacofany w lekturze. Istna skrzynia skarbów! Też chcę taką, dlatego proszę o trzymanie kciuków w najbliższą sobotę, kiedy to na Targach Książki, podczas Zlotu Blogerów ogłoszony zostanie zwycięzca.
poniedziałek, 29 września 2014
KaeReL "Łauma" - pląsając z Norbim
Dla kogo jest Łauma? Bo tak: rysunki czarno-białe, klimacik na początku horrorzasty, zawiązanie akcji niezwykle intrygujące, tu i ówdzie przemyka cyc goły, a nawet - apage satanas! - dostajemy spaczony obraz księdza dobrodzieja. Kto to widział, żeby proboszcz był garbaty, z jego oblicza nie biła dobroduszna życzliwość i żądał ekstrakasy za pogrzeb duszyczki, która nieco pobłądziła!? Czyli coś dla dorosłych, i to zboczonych lewaków (żeby tak duszpasterza bez szacunku...).
sobota, 27 września 2014
Haruki Murakami "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu" - wpis na Maraton Warszawski
Biegnąc, nic nie robię, tylko biegnę.
Potrzeba talentu, by powyższe zdanie rozwinąć na prawie 200 stronach. A
talent i osobowość Murakamiego sprawiają, że czyta się to wspaniale.
Pisarz biega niemal codziennie od 30 lat. Twierdzi, że to najbardziej pomocny
i najsensowniejszy z jego nawyków. Pomaga mu pełniej żyć i umożliwia pisanie
powieści, działając jak odtrutka na jad, jaki sączy się w duszy każdego
pisarza.
czwartek, 25 września 2014
Marta Dzienkiewicz i wspaniali ilustratorzy "Pionierzy czyli poczet niewiarygodnie pracowitych Polaków"
Książka ma krzykliwą okładkę. Konkretnie krzyczy: Weź mnie, w środku jest super! Okładka nie kłamie.
Twórcy Pionierów mają dla polskich dzieci ważny przekaz. Pokazują, że Polak (a od czasu do czasu nawet Polka) potrafi wykazać się w przeróżnych dziedzinach. Cudny jest ten zamysł, by w zbiorze przedstawić odkrywców, konstruktorów, podróżników: ludzi, którzy robili coś jako pierwsi, często wbrew pukającemu się w czoła ogółowi. Dzięki temu nie dostaliśmy kolejnej galerii słynnych rodaków. Zamiast przewałkowanego na placuszek Mikołaja Kopernika, mamy więc Jana Heweliusza, w miejsce oczywistego Kukuczki – Rutkiewicz, obok Bronisława Malinowskiego postać Marii Czaplickiej, badaczki Syberii.
Twórcy Pionierów mają dla polskich dzieci ważny przekaz. Pokazują, że Polak (a od czasu do czasu nawet Polka) potrafi wykazać się w przeróżnych dziedzinach. Cudny jest ten zamysł, by w zbiorze przedstawić odkrywców, konstruktorów, podróżników: ludzi, którzy robili coś jako pierwsi, często wbrew pukającemu się w czoła ogółowi. Dzięki temu nie dostaliśmy kolejnej galerii słynnych rodaków. Zamiast przewałkowanego na placuszek Mikołaja Kopernika, mamy więc Jana Heweliusza, w miejsce oczywistego Kukuczki – Rutkiewicz, obok Bronisława Malinowskiego postać Marii Czaplickiej, badaczki Syberii.
Etykiety:
5/6,
biografia,
Dwie Siostry,
pasje,
Polish Pride,
tzw. książka dziecięca
środa, 24 września 2014
Ekke Overbeek "Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią"
Jak myślisz, co należałoby zrobić, gdyby wyszło na jaw, że jakaś międzynarodowa, potężna firma wydała wewnętrzny, tajny dokument, chroniący przestępców w szeregach swoich pracowników? Dokument ten mówiłby o tym, że wszyscy mający wiedzę o przestępstwie – również jego ofiary – muszą zachować milczenie. W przeciwnym wypadku firma, wykorzystując swoją władzę, pozbawi ich (bez różnicy: przestępców, ofiary, świadków) możliwości spełniania pewnych podstawowych potrzeb. Dobro firmy jest najwyższą wartością. Pierwsze skojarzenia – mafia!
A gdybyś się dowiedział, że ukrywane w ten sposób przestępstwa to najgorsze zwyrodnialstwo? To wykorzystywanie seksualne dzieci? Nie do uwierzenia, prawda? Pociągnijmy rzecz do absurdu: instytucje państwowe przymykają na to oko, nie chronią swoich obywateli. Przestępcy nie tylko nie są skazywani, ale pozwala im się popełniać kolejne przestępstwa!
A gdybyś się dowiedział, że ukrywane w ten sposób przestępstwa to najgorsze zwyrodnialstwo? To wykorzystywanie seksualne dzieci? Nie do uwierzenia, prawda? Pociągnijmy rzecz do absurdu: instytucje państwowe przymykają na to oko, nie chronią swoich obywateli. Przestępcy nie tylko nie są skazywani, ale pozwala im się popełniać kolejne przestępstwa!
środa, 3 września 2014
„Poza gatunek: rozmowy o aktywizmie, prawach zwierząt i społeczeństwie”
Publikacja darmowa! Zamów tutaj. |
Każda osoba zajmująca się pomaganiem zwierzętom, ba, każdy – nawet niezaangażowany w akcje prozwierzęce – wegetarianin usłyszał choć raz mniej lub bardziej oburzone: "Dlaczego pomagasz zwierzętom? Przecież jest tyle chorych dzieci!" W sumie to bezrefleksyjna zaczepka, ale i tak ręce mi wtedy opadają. Na szczęście w książce Poza gatunkiem znalazłam idealną odpowiedź: "To świetnie, że zajmujesz się dziećmi. W takim razie ja mogę zajmować się zwierzętami." To podobno ucina dyskusję.
sobota, 26 lipca 2014
David Mitchell "Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta", czyli go! go! Jacob
Sztuczna wysepka u brzegów Nagasaki, pełniąca funkcję cudzoziemskiej faktorii handlowej. Rok 1800. Młody rudzielec i stary lekarz stoją – choć wcale by nie musieli – na dachu wieży ostrzeliwanej z armat pokładowych angielskiej fregaty Helios. Stary stoi, bo stoi młody, młody stoi, bo nad nim powiewa holenderska flaga. Ten trójkolorowy obrusik nie zginąłby za ciebie – przekonuje doktor, ale już nie mogą się wycofać. Takie sceny są dla mnie sercem i sensem literatury.
poniedziałek, 21 lipca 2014
Jorge Bucay "Pozwól, że ci opowiem...", czyli jak żyć, panie psychoterapeuto
Próbowałam przeczytać książkę Irvina D. Yaloma "Z każdym dniem trochę bliżej". Obiecywałam sobie po niej to i owo. Raz, że autor to bardzo znany amerykański psychiatra i terapeuta, wielki autorytet. Dwa, że pomysł na książkę miał zupełnie unikatowy. Otóż wspólnie ze swoją klientką, początkującą pisarką, postanowili przedstawić przebieg jej kilkuletniej psychoterapii. Każde z nich niezależnie opisało proces terapeutyczny. Potencjał jest.
Niestety, poddałam się przy którejś nastej stronie, bo tłumaczenie okazało się na tyle kiepskie, że jego autorkę może usprawiedliwiać jedynie nagły poród. W Google Translate to każdy umie wrzucić, serio.
czwartek, 3 lipca 2014
Jak tu nie kochać, czyli dowózka biblioteczna
Tym razem poszłam głównie w dzieci |
Co i rusz czytam wpisy ludzi psioczących na biblioteki publiczne. Wiem, że to nie jest zwykłe polskie ględzenie. Jakiejś ważnej lub po prostu fajowiej książki nie ma i nie będzie, na inną czeka się miesiącami, a bibliotekarka jest mściwą i niekompetentną babą. Wiem, wierzę, współczuję i tym bardziej się zachwycam moją ulubioną placówką.
Bukoliczne to miejsce jest małe i wsiowe, ale pełne cudeniek i pierwszego sortu rarytasów. Ostatnio wpadłam na moment i z szaleństwem w oku zgarnęłam, co było akurat wystawione. Plon tych pośpiesznych żniw widać na zdjęciu:
- Krystyna Miłobędzka, Iwona Chmielewska Na wysokiej górze
- Marcin Brykczyński, Paweł Pawlak Skąd się biorą dzieci?
- Piotr Wawrzeniuk, Dorota Wojciechowska Kosmonautka
- Jurasik paleontologiczna gra dla maluchów
- Marie-Renée Pimont Sztuka (z serii Świat w obrazkach)
- Ewa Jałochowska Historia sztuki dla dzieci i rodziców. Rozmowy z Kajtkiem
- Patrick deWitt Bracia Sisters (audiobook)
Zresztą sami zerknijcie do ich katalogu – czego tam nie ma! Jeśli jeszcze dodam, że pracownice w tej biblioteczce są miłe i
kompetentne – co jak rozumiem mocno rozmija się z krajową średnią – to pewnie pomyślicie, że jednak fantazjuję. A mam ochotę iść jeszcze dalej. Otóż przypuszczam, że takich superbibliotek jest trochę w Polsce. Te w dużych miastach są wydrenowane z nowości i odstraszają długaśnym czekaniem na chodliwy tytuł. Ale na prowincji może się przed nami niejeden sezam otworzyć.
Ta moja ukochana mieści się w Wielkiej Wsi pod Krakowem. Byłam też kiedyś w świetnie zaopatrzonej książnicy brzeskiej. Czasem naprawdę warto pojechać trochę dalej, żeby wrócić z pełnym plecakiem. Przy okazji wakacyjnych wypraw można sprawę zbadać. A może wy też macie takie skarbczyki na boku?
poniedziałek, 30 czerwca 2014
Mikołaj Grynberg "Ocaleni z XX wieku" – wspólnota
Kochany, tyle lat na ciebie czekałam, żeby zacząć tak płakać.
Irena Johannsen, jedna z rozmówczyń Mikołaja
Irena Johannsen, jedna z rozmówczyń Mikołaja
Ocaleni to zbiór wywiadów. Rozmówcy mają po 80-90 lat, są mieszkającymi w Izraelu Żydami, którzy urodzili się w Polsce i na ogół tutaj przetrwali II wojnę światową. Mikołaj (po przeczytaniu Ocalonych nie jestem w stanie myśleć o nim inaczej niż "na ty"; poza tym mam wrażenie, że on jest "na ty" z całym światem) jest fotografem (wspaniałym) i wnukiem ocalonych. Nie, nie z tych Grynbergów. W 2010 r. stwierdził, że ma ostatnią szansę porozmawiać ze świadkami i ofiarami Shoah.
Już widzę te długie miny: co... kolejna książka wspomnieniowa o Holokauście... Kolejna, ale jednak inna.
sobota, 14 czerwca 2014
Bóg-wi-po-co, czyli blogi polskich pisarzy
Bloger, którego nie trzeba przedstawiać |
Marcin Bruczkowski - blog jak na denata ma całkiem ładne kolorki
Wojciech Cejrowski - weteran, być może wymyślił internety, by prowadzić blog
Jacek Dehnel - też zdechło, a fajne było, przegląd różnych występków haniebnych
Marta Fox - regularnie od 2007 roku, wow
Anna Janko - po ponad 3 latach pisania konieczność zamknięcia bloga - tak to bywa, gdy pisze się dla konkretnego pisma
Anna Janko - po ponad 3 latach pisania konieczność zamknięcia bloga - tak to bywa, gdy pisze się dla konkretnego pisma
Małgorzata Kalicińska - zapiski prowadzone 4. rok, dość regularnie
Anna Kańtoch - zapiski wokół twórczości, a twórczość lubiana
Jarosław Klejnocki - dobry tytuł, autor pewnie tęga głowa, ale tak tam szaro-ponuro
Anna Kańtoch - zapiski wokół twórczości, a twórczość lubiana
Jarosław Klejnocki - dobry tytuł, autor pewnie tęga głowa, ale tak tam szaro-ponuro
Krystyna Kofta - doraźnie publicystycznie
Marek Krajewski - blogowi zmarło mu się w wieku 3 lat w 2009 r.
Małgorzata Musierowicz - w swoim niepodrabialnym stylu, bije ciepło
Łukasz Orbitowski - gościu...
Jerzy Sosnowski - jakoś mnie autor nigdy nie bawił. Z blogiem to samo. Jest nudny, czy jeszcze po prostu nie dorosłam?
Mariusz Szczygieł - pogłębiarka sympatii
Agata Tuszyńska - Długie życie gorszycielki zirytowało mnie, ale blog osoby żyjącej tak intensywnie może być barwniejszy
Michał Witkowski to jest o modzie, chociaż to ten Witkowski od Lubiewa. Albo ma złego brata bliźniaka o tym samym imieniu
czwartek, 5 czerwca 2014
Rutu Modan "The Property" – mienie odmienia, czyli zaduszki
W samolocie z Tel Avivu panuje atmosfera więcej niż piknikowa. Ktoś się całuje, ktoś wyzywa, inni się tłuką poduszkami lub zabijają czas grami towarzyskimi, ponad fotelami przelatują puszki. To izraelscy licealiści lecą do Polski odwiedzić miejsca narodowej pamięci i żałoby. Standardowa trasa: Treblinka, Majdanek, udział w Marszu Żywych. Wycieczka szkolna jak każda inna.
Tym samym samolotem do Warszawy zmierzają dwie Żydówki, babcia i wnuczka. Starsza pani, Regina, wyjechała z Polski jeszcze przed wojną, więc przeżyła, jako jedyna z rodziny. Nigdy nie miała ochoty zobaczyć ponownie starej ojczyzny. Jak mówi, Warszawa to dla niej po prostu wielki cmentarz. Nagle, w kilka miesięcy po śmierci syna, postanowiła jednak wybrać się w podróż, by odzyskać tytułową nieruchomość rodzinną. Dopiero na miejscu dziwne zachowanie babci zaczyna budzić podejrzenia. Czy aby na pewno chodzi tu o pieniądze? Za warszawską eskapadą kryje się stara, rodzinna tajemnica.
Tym samym samolotem do Warszawy zmierzają dwie Żydówki, babcia i wnuczka. Starsza pani, Regina, wyjechała z Polski jeszcze przed wojną, więc przeżyła, jako jedyna z rodziny. Nigdy nie miała ochoty zobaczyć ponownie starej ojczyzny. Jak mówi, Warszawa to dla niej po prostu wielki cmentarz. Nagle, w kilka miesięcy po śmierci syna, postanowiła jednak wybrać się w podróż, by odzyskać tytułową nieruchomość rodzinną. Dopiero na miejscu dziwne zachowanie babci zaczyna budzić podejrzenia. Czy aby na pewno chodzi tu o pieniądze? Za warszawską eskapadą kryje się stara, rodzinna tajemnica.
sobota, 31 maja 2014
Patrik Lindenfors "Boga przecież nie ma" - o tym, że 2+2=4
Czy to jest książka kontrowersyjna? - Na tyle, na ile kontrowersyjny może być podręcznik do logiki.
Czy można polemizować z autorem? - Można, ale nie zmieni to faktów.
Czy to aby na pewno książka dla młodzieży?! - Zdecydowanie nadaje się dla nastolatków. Wywód cały czas jest bardzo klarowny. Tak od 10.-12. roku życia już bym podsuwała.
Czy ta książka obraża uczucia religijne? - Obraża co?
środa, 28 maja 2014
Andrzej Dobosz "Pustelnik z Krakowskiego Przedmieścia" - skapnęło mi z tego bogactwa
Staram się zawsze mieć przy sobie książkę. Jak tylko nie mam, zaraz zdarza się nieszczęście, np. w Bied(a)ronce jest koleja i spędzam cenne minuty, oglądając współobywateli. W najlepszym przypadku tylko się nudzę, a w gorszym mam niewesołe refleksje natury ogólnej. Wiecie, ci rodacy kupujący w Biedronce...
piątek, 16 maja 2014
Tylko bez oślej szczęki, proszę!
W maju łatwo załapać się na komunię i na mnie też padło. Pierwsze, co się kojarzy z komunią, to oczywiście prezent. Na swojej "ihaesowej" imprezce przed laty z rzeczy istotnych (czyt. z książek) dostałam trzytomowy słownik języka polskiego PWN (innych wtedy zresztą nie było) i bardzo go sobie do dziś chwalę, choć się troszku na pewno zdezaktualizował, a do tego od nowości brak mu kilkudziesięciu stron.
Drugim prezentem była ilustrowana Biblia dla dzieci. Początkowo miałam ambitny zamiar przebrnięcia przez całość. Ale że w dzieciństwie drażniło mnie fantasy, jakoś nie mogłam się wciągnąć. Gdy doszłam do fragmentu, w którym jeden z herosów bierze oślą szczękę jeszcze świeżą i
czwartek, 15 maja 2014
Maria Parr "Tonja z Grimmerdalen" - skandynawski geniusz a grecki penis
Jak te Skandynawki to robią, że piszą tak cudowną literaturę dla dzieci?
Pytanie to zadaję sobie po raz kolejny, tym razem przy czytanej właśnie Tonji
z Grimmerdalen. One wszystkie – Maria Parr od Tonji, Moni Nilsson od
Tsatsikiego i Rose Lagercrantz od Duni
oraz parę innych pań zza Bałtyku – chyba po prostu od dzieciństwa nasiąkają
atmosferą książek Astrid Lindgren (nie wyobrażam sobie, by ktoś ze szwedzkim
paszportem nie znał od szkraba wszystkich jej opowieści).
Przypuszczam, że
dzięki temu duch wolności hula po zapisanych przez nie kartkach, a mali
czytelnicy traktowani są z należnym szacunkiem, a nie jak głupole, co to faktów
i tak nie pokojarzą, więc czniać szczegóły.
środa, 16 kwietnia 2014
Agnieszka Holland "Magia i pieniądze"
Tym razem dział wydawnictwa Znak, kreujący takie chwytliwe tytuły jak Szminka w wielkim mieście, nie popisał się. Ale nie ma co się zrażać nudnym tytułem – czytało się cudnie. Choć miałam parę razy odruchy niezgody z tym, co mówi reżyserka. Agnieszka Holland w Magii i pieniądzach – książce z 2000 roku – tłumaczy np., że sceny erotyczne w jej filmach są
brzydkie, bo tak wygląda seks widziany z zewnątrz. Ejże, nie
bawmy się w podglądactwo. Patrzmy oczami kochanków! Pamiętacie śnieżną
scenę, w której Janosik liczy spódniczki Kasi (a może Marysi)? Niebrzydkie to było, oj, nie... Czyli szczęśliwie reżyserka się przełamała w tej kwestii.
Subskrybuj:
Posty (Atom)