sobota, 13 sierpnia 2016

Katarzyna Bratkowska, Kazimiera Szczuka „Duża książka o aborcji"

http://aros.pl/ksiazka/duza-ksiazka-o-aborcji-2?abpid=1331&abpcid=156
Zawsze, gdy czytam książkę-na-ważny-temat-polaryzujący-opinię-społeczną, zastanawiam się, czy czasem nie sięgają po nią niemal wyłącznie osoby już przekonane, prezentujące to samo stanowisko, co autorzy. Dużą książkę o aborcji prawdopodobnie z daleka obchodzą tzw. obrońcy tzw. życia poczętego, tak jak ja ani myślę czytać pozycji w stylu Cała prawda o aborcji czy Dlaczego antykoncepcja niszczy małżeństwo, rodzinę i cywilizację. Czy gdzieś te dwa stanowiska mogą się spotkać? Czy w sprawach tak fundamentalnych jak aborcja którakolwiek ze stron jest w stanie znaleźć przełomowe, niezbijalne i nieznane adwersarzom argumenty? Czy jest możliwy, zwłaszcza prawny, kompromis bez przymiotnika „zgniły"?

Chociaż autorki we wstępie jasno się deklarują jako zwolenniczki pro-choice, przekonywanie kogokolwiek nie jest głównym celem Bratkowskiej i Szczuki.  Książka została napisana z myślą o nastolatkach zwłaszcza o dziewczynach w nieplanowanej ciąży ich rodzicach, pedagogach. Opisuje fakty biologiczne, medyczne, prawne, społeczne, które powinien znać każdy, zanim otworzy buzię, by rozprawiać na temat aborcji. Jest to też bezcenne źródło wiedzy dla osób, u których ta tematyka niespodziewanie przeniosła się ze sfery debaty do bolesnej rzeczywistości.

Publikacja ma za zadanie wesprzeć osoby stojące przed nieraz piekielnie trudną decyzją. Opisuje możliwe rozwiązania i konsekwencje dokonanego wyboru. Autorki przestrzegają przed desperackimi krokami. Ciężkiej tematyce dobrze robi bezpośredni, zaangażowany i pełen troski język, dynamiczna forma książki i grafiki rozbijające tekst.

Różnie bywało z serią Bez Tabu (o czym pisałam tutaj) tu z przyjemnością stwierdzam, że jest bardzo fajnie. Rzetelna pozycja mam nadzieję, że nie zdezaktualizuje się nam teraz nagle a fundamentalnie.

Moja ocena: 5/6
BiblioNETka: 4,77/6


Duża książka o aborcji /  Katarzyna Bratkowska, Kazimiera Szczuka, wyd. Czarna Owca, 2011.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Pakiecik i pasztecik, czyli 7 wspaniałych książek dla maluszka i 1 niewypalik

Pierwszej biblioteczki z definicji nie da się odziedziczyć po starszym rodzeństwie, bo dobra książka dla maluszka to taka, która zostaje zaczytana na strzępy. Dlatego najmłodszej latorośli pieczołowicie (jak mi się zdawało) wybrałam zupełnie nowy poniższy pakiecik startowy.


Chciałam, by córeczka dostała książki, które również dla mnie w większości będą nowościami. W końcu te najcudowniejsze, zdaniem dziecka, pozycje czyta się wielokrotnie i intensywnie, oh, jak je się czyta, po stokroć się czyta! Zdecydowanie nie miałabym nerwów, by po raz trzeci wałkować dokoluśka Kamyczka. Obkukując rynek książki dziecięcej w poszukiwaniu skarbów, kierowałam się recenzjami z blogów i zestawieniami z rozmaitych portali. Ta strategia, jak zwykle, była całkiem skuteczna, ale jeden zbuk się i tak trafił. Zostawię go na koniec wpisu, oczywiście.

środa, 27 lipca 2016

Heidemarie Brosche „Przyszłość świetlana szkolnego tumana. Poradnik dla zatroskanych rodziców"

Bardzo lubię wydawnictwo Czarna Owca. Może nie są tytanami okładek i ktoś tam zanadto lubi rymować w tytułach, ale jest to prawdopodobnie najodważniejsza oficyna w naszym kraju. Dość wspomnieć recenzowane na tym blogu książki Puszczalscy z zasadami, Boga przecież nie ma, Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim Kościele mówią.

Tym razem bez obyczajowych kontrowersji, za to temat, który wielu spędza sen z powiek: niepowodzenia szkolne naszych dzieci. Dotychczas nie należałam do zatroskanych rodziców, ale po lekturze zaczynam się martwić, że moje dziecko radzi sobie w szkole... zbyt dobrze! Autorka, była nauczycielka, tak zgrabnie prowadzi argumentację, że w połowie książki złapałam się na myśli, czy aby nie wyhodowałam na własnej piersi oportunistki bez ikry?

Serio, gdybym miała w domu marnego ucznia, napisałabym do pani Brosche list dziękczynny. Bo książka utwierdza nas w przeczuciu, że z sukcesem szkolnym jest mniej więcej tak, jak z dobrymi wynikami w testach na inteligencje. Wysoki wynik w teście świadczy w pierwszej kolejności o tym, że jesteś dobry w rozwiązywaniu testów. I tak samo świadectwo z paskiem sobie, a życie sobie. Według badań dobre oceny mają się nijak do osiągnięć w dorosłym życiu. Brosche zwraca też uwagę, że niektóre cechy, które utrudniają poddanie się rygorowi szkolnemu, np. indywidualizm, krytyczne myślenie, samodzielność, są przecież w życiu przydatne i cenione.

Generalnie tradycyjna szkoła to tortura, nasze mózgi nie lubią zakuwać. Te maszynki są wszak przystosowane do rozwiązywania problemów. Kurczę, aż sprawdziłam, że szkoła waldorfska nie tak daleko od nas... I cholera, tam oczywiście może być obiad wegetariański, a w publicznej szkole szkoda gadać...

Moja ocena: 4,5/6
BiblioNETka: 4,5/6


Przyszłość świetlana szkolnego tumana. Poradnik dla zatroskanych rodziców / Heidemarie Brosche, tłum. Barbara Niedźwiecka, Czarna Owca, 2014.


niedziela, 24 lipca 2016

Czytnik inkBook Obsidian vs Kindle Classic

Kilka miesięcy temu spędziłam interesujący tydzień na oddziale poporodowym, dzieląc pokój z panią J. J., szybko przeszłyśmy na ty, okazała się przemiłą osobą, ale synka, niebożę, nazwała Alan. By nie musieć ściemniać, co sądzę o tym pysznym wyborze, zadałam uprzejme pytanie, czy pisze się przez jedno, czy przez dwa "L". Przez jedno. Nie lubię wydziwionych imion."

czwartek, 21 lipca 2016

Legimi, czyli (niemal) pełne książkowe nasycenie

Skusiłam się na Czytelnię Playa w Legimi. Jak na abonament bez limitu cena jest bardzo przyjemna. Do tego, gdy przedłużasz umowę z siecią komórkową, zamiast nowego telefonu możesz wybrać czytnik. A komu tam potrzeba babrać się w nowym telefonie, przenosić kontakty i opanowywać dziwne funkcje życie jest zbyt krótkie. Czytnik + tani abonament na e-booki to zdecydowanie sensowniejsze rozwiązanie. Ale go nie polecam!

czwartek, 14 lipca 2016

Pere Romanillos „Wielkie błędy człowieka" i wydawnictwa PWN

http://dadada.pl/wielkie-bledy-czlowieka-romanillos-pere,p78057?abpid=1331&abpcid=92
Trzymam w ręce pozycję nieprawdopodobną. Aż zajrzałam na koniec, czy nie ma tam napisu od redakcji „No dobra, robimy sobie jaja! Z fantazją wydaliśmy książkę o błędach, która zawiera mnóstwo błędów, ha, ha!". Ale nie, nic takiego tam nie ma. W takim razie PWN to coś popełnił w pijanym widzie.

Konkretnie była to chyba damska bibka, bo do dzieła niechlujnie przyłożyły ręce wydawczyni, tłumaczka, redaktorka, korektorka i producentka [sic!]. Ten doborowy zespół koncertowo spieprzył rzecz wydawałoby się prościutką. Ta książka jest wszak krótkotekstowym, za to wieloobrazkowym przeglądem mniej lub bardziej tragicznych w skutkach wtop znanych z historii. Od Hannibala przekraczającego Alpy (40 tys. ofiar) poprzez katastrofę Challengera (siedem ofiar), po rezygnację z promocji M&M'sów w filmie E.T. (liczba ofiar nieznana).

Już śpieszę z przykładami błędów (zastrzegając, że zdzierżyłam do jakiejś 150 strony i możliwe, że dalej jest jeszcze śmieszniej):
  • Pod przywództwem Agamemnona 15 tys. wojowników na pokładzie 3000 okrętów..." - wypada po pięciu ludzi na jeden statek.
  • Pierwsza wojna punicka (264-241 p.n.e.) zakończyła się szybkim zwycięstwem Rzymian... - dwadzieścia trzy lata, po prostu wojna błyskawiczna.
  • Hitler był totalitarystą, ha!
  • Ziemia czy Słońce? Co znajduje się w centrum wszechświata? Wydaje się, że dopowiedź jest prosta... - bez komentarza.
  • Fresk z kościoła w Anagni jest opisany jako... mural!
  • Panie też nijak nie mogą zapanować nad datami. Mnóstwo jest błędów typu Pod koniec XIX w. Benjamin Rush (1745-1813)...
Można oczywiście na sytuację, gdy w tego typu książce co kilka stron pojawiają się grube błędy, spojrzeć pozytywnie i np. się zabawić w znajdywanie jak największej liczby kwiatuszków. Jednak wydawca, zwłaszcza mający naukę w nazwie, powinien w ramach rekompensaty dla czytelników popełnić seppuku.

Moja ocena: 1/6
BiblioNETka: 2,5/6


Wielkie błędy człowieka / Pere Romanillos, tł. współwinna Agata Duran, Wydawnictwo Naukowe (aha!) PWN, 2011.

niedziela, 10 lipca 2016

Monika Żeromska „Wspomnień ciąg dalszy"

http://dedalus.pl/Wspomnien-ciag-dalszy-Monika-zeromska-
Monika Żeromska malarka znana jako pisarka, trochę snobka (przez lekarza bez profesorskiego tytułu badana była chyba tylko w czasie powstania warszawskiego), trochę wariatka, paniusia, która lubiła zakasać rękawy i czerpać z życia pełnymi garściami, w drugim tomie wspomnień (w sumie wydała pięć książek autobiograficznych) wspomina młodość, która przypadła na lata okupacji i stalinizmu. Zawsze w wirze wydarzeń, zawsze w ruchu. Dostawała wszystko, na co miała ochotę, i wchodziła wszędzie, gdzie chciała, bo nazwisko Żeromska otwierało wszystkie drzwi i większość serc. A to dlatego, że jak wspomina Joanna Olczak-Ronikier w książce Wtedy jej papa, Stefan Żeromski, był przez długie lata najbardziej kochanym przez Polaków pisarzem.

Monika nie odżegnywała się od słynnego ojca. Wręcz przeciwnie chętnie przecinała wstęgi i przyjmowała od władz mieszkania. Ale też ilustrowała książki Żeromskiego i mnóstwo energii poświęciła na ratowanie jego literackiej spuścizny w czasie wojny. Jednym z najciekawszych wątków książki jest zabezpieczanie, ukrywanie, a następnie tylko po części udane odszukanie i rekonstruowanie jego rękopisów. Na ogół kompletnie nie uświadamiamy sobie, jak wiele polskich dóbr kultury ocalało podczas II wojny światowej tylko dzięki olbrzymiej determinacji chroniących je ludzi. A i ta determinacja bez odrobiny szczęścia by nie wystarczyła. Więc gdy dziś za bezcen możemy sobie kupić tomy korespondencji Żeromskiego ze Skłodowską-Curie i Sienkiewiczem, pamiętajmy o Monice i św. Antonim, którzy nie szczędzili trudu.

Podstawowe pytanie jednak brzmi, czy Żeromska umiała pisać? Ba, i to jak umiała! Prawdopodobnie lepiej niż szanowny ojciec. Przykładowo od opisu powstania warszawskiego nie sposób się oderwać! (Choć to może nienajlepszy przykład, bo powstanie to literacki samograj. No, ktoś sobie przypomina kiepski literacko opis powstania?) Jej pisarstwo wydaje się idealnym odbiciem charakteru Żeromskiej   jest tam i entuzjastyczne zaangażowanie, i dystans, i pogoda ducha. A jeśli chodzi o niecodzienne informacje i wydarzenia, to jest to jedna z tych książek, przy których co kilka stron wykrzykujesz "O, kurczę!", czy jak tam lubisz zwerbalizować zaskoczenie, radochę lub niedowierzanie.

Moja ocena: 5/6
BiblioNETka: 4,65/6


Wspomnień ciąg dalszy / Monika Żeromska, wyd. Czytelnik, 2007.

PS. Bardzo lubię takie żywiołowe postaci jak Żeromska (na tej samej zasadzie odczuwam nieco irracjonalną sympatię dla Dody, serio). Ale w Czytelniku to jej chyba nie lubią strasznie licho ją wydali, z badziewną okładką. Tak ładnie podany kawał historii polskiej inteligencji zasługuje na coś lepszego. Kupiłabym.

wtorek, 5 lipca 2016

Sara Shilo „Krasnoludki nie przyjdą" – czyżby najlepsza seria beletrystyczna?

https://www.inbook.pl/p/s/478477/ksiazki/proza/krasnoludki-nie-przyjda?abpid=1331&abpcid=67&rdir=a4b&lkst=77699
Monika Żeromska we wspomnieniach z lat 1939-1956 pisze, że wojna otaczała ludzi zewsząd, wdzierała się wszędzie. Po zaledwie kilku miesiącach okupacji czuło się, jakby przykrywała człowieka niby żelazna, ciężka, dusząca pokrywa.

Bohaterowie Krasnoludków nie znają innego stanu tylko wojnę. Żyją na przygranicznych terytoriach Izraela. Wojną są przesyceni, całkowicie przeżarci. Podporządkowali ostrzałom rakietowym całe życie, barykadują na noc domy i śnią w nich o terrorystach.

środa, 15 czerwca 2016

Mariusz Urbanek „Tuwim: Wylękniony bluźnierca", czyli nie poprzestawaj na satyrze

https://www.inbook.pl/p/s/549489/ksiazki/biografie/tuwim-wylekniony-bluznierca?abpid=1331&abpcid=67&rdir=a4b&lkst=77699
Nie jest Urbanek Joanną Olczak-Ronikier. Taki życiorys wziął na warsztat, a mi ani razu serce nie drygło, nie mówiąc o łkaniu w głos.

Nie jest Urbanek tym bardziej Anną Bikont, ani Joanną Szczęsną – nie osiągnął mistrzostwa w dociekaniu motywacji swoich bohaterów. Po przeczytaniu 360 stron biografii, wciąż pozostaje dla mnie zagadką zwrot księcia poetów ku komunizmowi. Więcej dowiedziałam się z trzech stron książki Lawina i kamienie: Pisarze wobec komunizmu arcyduetu Bikont & Szczęsna.


sobota, 11 czerwca 2016

Aleksandra Maxeiner „To wszystko rodzina!"

http://aros.pl/ksiazka/to-wszystko-rodzina?abpid=1331&abpcid=156
Fajowa książka obrazkowa dla dzieci o tym, w jakich konfiguracjach żyją ludzie. Że mają dzieci albo nie, że czasem się rozwodzą albo nawet umierają (ciemne strony życia rodzinnego chłód emocjonalny, kłótnie, przemoc nie zostały zamiecione pod dywan), że mają kolejnych partnerów i z nimi kolejne dzieci. Że ktoś mieszka w wiosce dziecięcej lub w rodzinie zastępczej albo z babcią. Zdarza się też, że ktoś ma dwie mamy albo dwóch tatów. Ktoś może wybrać, że jego rodziną są przyjaciele lub chomik. Są rodziny superaktywne, gotujące, rozmemłane itd. I fajnie. I nic nam do tego.

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Andrzej Dobosz „Generał w bibliotece"

No dobrze, właśnie obejrzałam zdjęcie Andrzeja Dobosza, przemawiającego na tle ogromnego portretu Bronisława Wildsteina. Każdemu się może zdarzyć... Okej, okej, przyznaję, to było na stronie Frondy. No i co, mam nie czytać? Mój absolutnie ulubiony felietonista dotychczas prezentował postawę prawicową, szczęśliwie bardzo otwartą, a w podeszłym wieku najwyraźniej mi sfrondział. To mam przestać podziwiać i wielbić? Ech, za dużo mi człowiek dał w życiu szczęścia...

środa, 1 czerwca 2016

Lars Mytting „Porąb i spal" - tak od tysięcy lat

https://madbooks.pl/s?q=Por%C4%85b+i+spal&abpid=1331&abpcid=82
Są tacy, którzy uważają, że najbardziej kobieca kobieta to ta, która przywozi do mechanika uliczną kratkę ściekową, bo leżała pod autem, więc chyba z niego wypadła". Najprawdopodobniej podobnie myślą wydawcy ze Smaku Słowa", bo w takim duchu upichcili podtytuł w polskim wydaniu norweskiego bestsellera: Wszystko, co mężczyzna powinien wiedzieć o drewnie". Na szczęście nie jestem taka, żeby w związku z tym się zupełnie na nich obrazić i nie przeczytać. I dzięki temu nie ominęła mnie świetna lektura!

Och, jak współczuję ludziom wysuszającym śluzówki przy kaloryferach przez cały sezon grzewczy! Od kilku lat głównym źródłem ogrzewania mojego domu jest żeliwna koza, będąca kopią starego bawarskiego pieca.

sobota, 28 maja 2016

Czytanie z niemowlęciem? Naturalnie!

Blogowy urlop macierzyński pora kończyć. Ale czy mając malutkie dziecko (w momencie, gdy to piszę, moje jest 3-miesięczne), można czytać książki? Można, a nawet trzeba! Opieka nad niemowlakiem (nawet tak uroczym), to jednak trochę niewolnictwo, więc dla higieny psychicznej dobrze jest "wymknąć się w książki". Czytanie to strefa wolności matki.

Mam trzy patenty, które umożliwiają mi spędzanie codziennie wielu miłych chwil równocześnie z dzieckiem i książką: czytnik, cyc i chusta.