Obserwuję, że na moich ulubionych blogach książkowych letnia cisza i spokój. Ot, czasem wpadnie jakaś leniwa notka. U mnie też nie ma ruchu w interesie, ale ja mam przynajmniej bardzo konkretne i w pełni usprawiedliwiające wytłumaczenie. Nie upał, nie wyjazd, nie absorbujące potomstwo. Ja mam grę!
Podejrzewam, że skoro zapuszczasz się na blogi książkowe, Terrego Pratchetta znasz. Jeśli znasz i lubisz (jak tu nie lubić), to w pełni zrozumiesz jaką daje frajdę planszówka, w której możesz się wcielić m.in. w komendanta Vimesa lub lorda Vetinariego. Uprzedzam pytanie: nie, Marchewą nie można być.
Gra jest dopieszczona graficznie i logicznie. Instrukcja długa, ale jak się zacznie grać, to, o dziwo, idzie gładko. No i ta radość z odkrywania podczas gry cudnych Pratchettowskich typków i miejsc. Ja się rozgrzeszam z blogowego przestoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz