Ale z drugiej strony, główną bohaterką i narratorką jest mała dziewczynka, akcja rozwija się i dobija do happy endu w stylu prostej bajki, a zamiast wielkich strachów pojawiają się milutkie duszki. Normalnie książkowy egzemplarz dzidzi-piernik tudzież starej malutkiej.
Dlatego Łauma odrobinkę mnie rozczarowała, jak to się mądrze mówi, w warstwie fabularnej. Jednak niezależnie czy Łaumę rysowano z myślą o przeintektualizowanych i spaczonych przedszkolakach, czy nieco zdziecinniałych staruszkach, jest to wypieszczone cacuszko. Kreska rozkoszna, wydanie staranne, zgrabnie wykorzystana mitologia Suwalszczyzny, a jako wiśniówka na torcie (© Czesław Mozil) alterglobalistyczne przesłanie. A Ajtwar, duch domowy, tańczący do muzyki Norbiego (był taki pieśniarz, w XX wieku bodajże), to najwdzięczniejsza kreaturka na świecie.
Moja ocena: 5/6
BiblioNETka: 5,07/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz