Made in Poland to rozmowa przeprowadzona przez dziennikarzy Emila Marata i Michała Wójcika z człowiekiem, który jest pierwowzorem postaci Kolumba ze słynnej książki Romana Bratnego. Poznajemy rasową biografię chłopaka z podziemia: syn oficera (prawdopodobnie agenta wywiadu), przed wojną konie, strzelanie, Marszałek na ścianie i duma z odzyskanej ojczyzny. W czasie okupacji podchorążówka, działalność w jednostce dywersyjnej AK i w końcu udział w powstaniu. Stach przeprowadza z kolegami legendarne, brawurowe, a niekiedy nad podziw kiepsko przygotowane (tak po polsku szlachta na koń wsiędzie, Ja z synowcem na czele, i jakoś to będzie) akcje tzw. likwidacji szczególnie wrednych hitlerowców. Dżentelmen w starym stylu – gdy w czasie powstania jest operowany bez znieczulenia, to oczywiście klnie z bólu i co chwila przeprasza asystujące dziewczęta.
Ale w książce chodził nie tyle o ponowne opowiedzenie okupacyjnych historii, ile o zweryfikowanie mitów, pomyłek historyków, świadomych i nieświadomych przeinaczeń. Wszyscy rozmówcy są doskonale przygotowani. Pan Stanisław ma o niemal wszystkim solidnie wyrobione zdanie, a dziennikarze wiedzą, o co pytać.
Likiernik 4. od lewej. 2 sierpnia można jeszcze było zobaczyć uśmiechy... |
Bardzo ciekawy jest w tej rozmowie wątek żydowski. Likiernik, na ogół bardzo trzeźwo myślący, sam mający żydowskich przodków, zacietrzewia się pytany o getto i powstanie '43 roku. Ma szalenie negatywny stosunek do policji żydowskiej i jakoś szczególnie do Reicha-Ranickiego. Słynnemu krytykowi zarzuca czyny straszne. Biorąc pod uwagę, jaką osobą jest Likiernik, to nie może być całkiem bezpodstawne. Ale przecież nie był z rodziną Ranickiego na Umschlagplatzu! Trudno mi zrozumieć, dlaczego z taką pewnością oskarża. Czytałam piękną autobiografię Ranickiego i z zasady ufam ludziom, którzy kochają Tuwima, tak jak R-R. To dla mnie bardzo problematyczny fragment tej narracji. I oczywiście Likiernik nie jest antysemitą – przecież wspominałam, że jest inteligentem. Przypuszczam, że mogą tu grać nie do końca uświadomione wyrzuty sumienia. Np. działania AK mające wesprzeć powstańców z getta (próby wysadzenia muru) Likiernik określa jako nawet nie symboliczne, jako kompletnie nieznaczące.
Czy można potępiać AK-owców, że nie uznali powstania w getcie za swoje, że nie zrobili więcej? Nie mi to oceniać. Może się dowiem z rozmów Anki Grupińskiej z żołnierzami getta warszawskiego (Ciągle po kole)? Ale teraz, patrząc z perspektywy lat, czytając wspomnienia Edelmana, Bartoszewskiego, Likiernika, pamiętajmy, że tamten pierwszy zryw polskich obywateli miał wszystkie podstawowe cechy narodowego powstania: wyrastający z romantycznej tradycji, heroiczny, wbrew rozsądkowi, z góry skazany na porażkę.
Moja ocena: 5/6
BiblioNETka: 4,89/6
Made in Poland: Opowiada jeden z ostatnich żołnierzy Kedywu Stanisław Likiernik / Emil Marat, Michał Wójcik, Wielka Litera, 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz