Pasjonujące wspomnienia Kalyty przeczytałam błyskawicznie. Och, faktycznie najlepiej mi teraz wchodzą książki ciążowe, bo niewątpliwie te wszystkie hormony ostro padają na głowę, niemniej Położna wcale nie jest wyłącznie lekturą dla ciężarówek. Wręcz powinna – wymiennie z Mundrą (tu notka) – stać w biblioteczce każdej, za przeproszeniem, matki-Polki (czy każda matka-Polka musi mieć biblioteczkę, to już osobny temat) w dziale survival. A i ojcowie wiele by na lekturze skorzystali. Bo oprócz opisu narodzin nietypowych, trudnych (bez epatowania fizjologią), a nawet komicznych, mamy w Położnej przede wszystkim obraz porodu pięknego. Dostajemy bezcenna wiedzę, jak to może i powinno wyglądać, czego możemy oczekiwać po sobie i po osobach wspierających. Te informacje trzeba mieć i podawać dalej, bo zły poród uziemia, a dobry dodaje skrzydeł.
Jakże adekwatna bio-eko-organic podstawka pod książki. |
Autorka jest jedną z tych kobiet, które odmieniają polskie położnictwo. Zaangażowana, odważna, refleksyjna, rozpoznawalna (te wszystkie Anny Marie i Kayahy, których porody przyjmowała) i jeszcze bonusowo dobrze pisząca – nadaje się na orędowniczkę sprawy kobiecej.
Pewnie dla wielu czytelników zaletą będzie też opis jej duchowych poszukiwań i wydarzeń z pogranicza paranormalności, których była świadkiem. Ja tam nie cierpię takiego uduchowionego paplania, a tu jak raz nie denerwowało mnie to wcale. Można by się pokusić o bełkotliwe sformuowanie, że w odmiennym stanie uzyskałam "lepszy kontakt z kobiecą magią" (zabrzmiało jak cytat z Biegnącej z wilkami, fuj!). Jednak coś w tym jest, że dobra położna, tak jak i rodząca, musi też ufać swojejmu kobiecemu instynktowi. Wiele na to dowodów znajdziecie w książce. Lektura potwierdza, że sensowna położna, do której będziemy mieć zaufanie, to najważniejsza inwestycja okołoporodowa.
Moja ocena: 5,0/6
BiblioNETka: 4,83/6
BiblioNETka: 4,83/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz