- niedźwiedzie polarne samotnie wędrują przez mroźne pustkowia setki kilometrów – i tak całe życie z małymi i rzadkimi przerwami na kopulację,
- ważąca 200 kg anakonda jest w stanie zeżreć 2-metrowego kajmana,
- kaszalot potrafi zanurkować na głębokość poniżej 1000 metrów, bo robi supersprytną sztuczkę z ciśnieniem krwi,
- samica wargacza czyściciela, mała rybka z raf koralowych, w pewnych okolicznościach (przyrody oczywiście) w ciągu kilku godzin zmienia się w samca,
- a mamusia ośmiornica umiera wkrótce po wylęgnięciu się jej dzieci, bo inaczej by je zjadła – kanibalizm jest tu silniejszy niż zwyczajowy w świecie zwierząt nepotyzm.
Niektóre z opisanych zachowań są tak niezwykłe, że zastanawiałam się, czy to aby nie są przyrodnicze odpowiedniki legend miejskich. Jednak pan Dröscher był naukowcem praktykiem, uczestniczył w dziesiątkach wypraw badawczych na wszystkie kontynenty i prawdopodobnie wiele z opisanych wybryków natury widział na własne oczy.
Autor jest zdecydowanie po stronie zwierząt i stara się robić im dobry PR. Jego wiara w ich potencjał intelektualny i emocjonalny jest niezachwiana. Antropomorfizuje na potęgę (np. krokodyl "czuje pragnienie miłości"). Opisywane osobniki niemal zawsze dostają fikuśne, by nie rzec pretensjonalne imiona. Ale tu już dochodzę do skarg i zażaleń.
Mimo że jest to jeden z moich ulubionych typów książek, stwierdziłam kilka wad:
Autor jest zdecydowanie po stronie zwierząt i stara się robić im dobry PR. Jego wiara w ich potencjał intelektualny i emocjonalny jest niezachwiana. Antropomorfizuje na potęgę (np. krokodyl "czuje pragnienie miłości"). Opisywane osobniki niemal zawsze dostają fikuśne, by nie rzec pretensjonalne imiona. Ale tu już dochodzę do skarg i zażaleń.
Mimo że jest to jeden z moich ulubionych typów książek, stwierdziłam kilka wad:
1. W nocie copyright data 1993, czyli z góry wiadomo, że ramotka, ale pocieszałam się, że obserwacje zwierząt nadal przecież prowadzi się z lornetką i notesem, to może tak dużo się tu nie zmieniło. Jednak w tekście autor powołuje się na badania z lat 70. i 80., a to już kawał czasu w nauce. Część przekonań i przypuszczeń musiała w tym czasie zostać "zweryfikowana negatywnie" – choćby dzięki badaniom DNA.
2. Krokodyl ma 75 rozdziałów. Każdy z nich wygląda identycznie: ilustracja i 2-3 strony tekstu (w porywach do 5) o zachowaniu danego gatunku, na ogół na podstawie obserwacji konkretnych osobników. Gdzieś około 40. historyjki nawet taka radosna fanka etologii jak ja zaczyna czuć znużenie.
3. Za usterkę muszę też uznać ilustracje, choć od strony plastycznej są bardzo dobre (nie napisali, spod czyjej ręki wyszły, może autora?). Tyle że czarno-białe szkice nie oddają dokładnego wyglądu i urody zwierząt (zwłaszcza ubarwienia, rzecz jasna). Kolorowe fotografie robiłyby lepiej i książce, i czytelnikowi. Wystarczy zerknąć na rysunek z rozdziału o zeberkach (to takie małe australijskie ptaszki) i na fotografię przedstawiciela tego gatunku.
Wielbicielom zwierząt oraz uczniom, którzy muszą na jutro przygotować prezentację pt. Niezwykłe zwierzęta szczerze polecam.
Krokodyl na śniadanie : Zadziwiające opowiadania o zachowaniu zwierząt / Vitus B. Dröscher ; tłum. Anna Czapik ; wyd. Cyklady, 2000.
3. Za usterkę muszę też uznać ilustracje, choć od strony plastycznej są bardzo dobre (nie napisali, spod czyjej ręki wyszły, może autora?). Tyle że czarno-białe szkice nie oddają dokładnego wyglądu i urody zwierząt (zwłaszcza ubarwienia, rzecz jasna). Kolorowe fotografie robiłyby lepiej i książce, i czytelnikowi. Wystarczy zerknąć na rysunek z rozdziału o zeberkach (to takie małe australijskie ptaszki) i na fotografię przedstawiciela tego gatunku.
Wielbicielom zwierząt oraz uczniom, którzy muszą na jutro przygotować prezentację pt. Niezwykłe zwierzęta szczerze polecam.
Moja ocena: 4/6
Biblionetka: 5,00/6
Krokodyl na śniadanie : Zadziwiające opowiadania o zachowaniu zwierząt / Vitus B. Dröscher ; tłum. Anna Czapik ; wyd. Cyklady, 2000.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz