Blogowy urlop macierzyński pora kończyć. Ale czy mając malutkie dziecko (w momencie, gdy to piszę, moje jest 3-miesięczne), można czytać książki? Można, a nawet trzeba! Opieka nad niemowlakiem (nawet tak uroczym), to jednak trochę niewolnictwo, więc dla higieny psychicznej dobrze jest "wymknąć się w książki". Czytanie to strefa wolności matki.
Mam trzy patenty, które umożliwiają mi spędzanie codziennie wielu miłych chwil równocześnie z dzieckiem i książką: czytnik, cyc i chusta.
Czytnik przyda się na
– znienawidzonych przez wiele osób
– obowiązkowych spacerkach. Można go wszak obsługiwać jedną ręką, a drugą prowadzić wózek. Niezastąpiony jest także podczas karmienia. I tu dochodzę do cyca. Matka czytająca nie ma innego wyjścia
– ona musi karmić piersią, bo wtedy ma doskonały pretekst, by kilka razy dziennie usiąść / położyć się w spokoju i poczytać. Proszę, jeszcze jedna zaleta naturalnego karmienia.
Ponadto na czytanie zyskuję mnóstwo czasu, nosząc dziecko
w chuście. Bardzo to rozwiązanie polecam uzależnionym od czytania
opiekunom niemowląt. Maluch zaopiekowany i zadowolony (śpi), a matka / ojciec / ktoś tam
ma wolne. Sytuacja win
– win.
Żeby nie być gołosłowną, daję listę książek, które przeczytałam w ciągu tych 3 miesięcy przy dzidziorku:
Anda Rottenberg, zwana niekiedy
carycą polskiej sztuki nowoczesnej, wydaje się osobą nie uznającą połowicznych rozwiązań. Jak pisze autobiografię, to szczerą do bólu. I to chyba największa zaleta tej książki. Większość autorów bardzo szczegółowo opisuje dzieciństwo i młodość, a dochodząc do czasów współczesnych, spuszcza z tonu. Nawet Jeremi Przybora w trzecim tomie swoich memuarów stracił na wylewności i wnikliwości.
Książka Rottenberg jest bardzo dobrze napisana, ale ciut za dużo w niej miejsca na odkrywanie kolejnych pięter koligacji rodzinnych. Trudno się połapać w tych kuzynach i praciotach rozwółczonych niemal po całym globie. Przypuszczam, że redaktor nie wkroczył z nożyczkami, bo się zwyczajnie Andy Rottenberg bał. No i o sztuce, tym razem, jak na lekarstwo...
Przesympatyczna lektura prolaktacyjna, zwłaszcza dla autoironicznych krakusek.
Jak działa pomoc rozwojowa w Azji (konkretnie w Bangladeszu)? Nie działa... Napisane na podstawie osobistych doświadczeń autorki. Warto!
Wspaniałe ilustracje stylizowane na stare ryciny i bardzo ciekawy dobór informacji z naciskiem na kwestie ewolucyjne. Dla 5-latka jeszcze zbyt trudne, natomiast 7-latka była bardzo zainteresowana.
- Mamert Stankiewicz "Z floty carskiej do polskiej", ocena: 3
Całe szczęście, że postać Mamerta Stankiewicz, słynnego "Znaczy" Kapitana, poznajemy poprzez
znakomite książki Olgierda Borchardta. Przy całym szacunku i sympatii dla autora pamiętnika "Z floty carskiej..." niestety nie jestem w stanie czytać dzieła w sztywno-suchej formie dziennika pokładowego.
Trochę zbyt wydumane te przemyślenia, trąci pozą, acz i tak czyta się świetnie.
- Irvin D. Yalom "Kat miłości: Opowieści psychoterapeutyczne", ocena: 5
Skuteczny, przenikliwy psychoterapeuta w działaniu – z marszu ma się ochotę zapisać na terapię
. (Do kupienia
na stronie Czarnej Owcy, która ma bardzo dużo ciekawych tytułów w olbrzymich przecenach. Warto tam regularnie zaglądać.)
- Rudyard Kipling "Księga dżungli", ocena: 4,5
Mamy wersję z ilustracjami prof. Wilkonia, które urzekają cudownością, barwą, klimatem. Ciekawostką jest to, że książka została wydana z dwiema wersjami okładki. My mamy tę z Shere Khanem i chyba ona się bardziej podobała, bo
jest obecnie nieco droższa niż ta wilkowa.
Wiadomo!
- Anatol Gotfryd "Niebo w kałużach", ocena: 3,5
Jeszcze jedna z talentem napisana relacja ocaleńca z Holokaustu, tyle że ze spapraną końcówką, czyli zupełnie niepotrzebnym zbiorem przechwałkowatych anegdot z powojennego życia. Dla osób zbierających holokaustowe relacje: po internetach błąkają się ostatnie sztuki tego wydawnictwa, np.
są dostępne tanio tu.
Punkrockowa cegła o dzieciakach próbujących rozwalić system. Podobno kultowa. Mnie nie wzięła, a do tego jest rozlazła w części środkowej.
Książka grzesząca tym samym, co "Niebo w kałużach". Ale warta poświęconego jej czasu chociażby ze względu na opis życia elit intelektualnych powojennego Krakowa, czyli ekipy "Tygodnika Powszechnego".
- Adam Wajrak "Wilki", ocena: 5,5
Fantastyczny konglomerat wiedzy, talentu i ciepła.
- Carlos Ruiz Zafon "Cień wiatru", ocena: 4
Postać Fermina Romero de Torres to nawet na 5,5! Zapożyczyłam od niego i z powodzeniem stosuję powiedzonko: "Jesteś blady jak pośladek zakonnicy". Ale poza tym to takie bla, bla - w sam raz na oddział poporodowy.
- Astrid Lindgren "Ronja, córka zbójnika", ocena: 5,5
Jak dobrze, że mam kolejne dziecko, któremu będę mogła czytać panią Astrid!
- Hanna Cygler "W cudzym domu", ocena: 3
Nie dałam rady dokończyć, sztampa.
- "Projekt książka", ocena: 5
Wszyscy ludzie potrzebni, by powstała książka: drukarz, typograf, projektant okładki itd., opowiadają o swoich dziedzinach. E-book za darmochę! do ściągnięcia np.
tutaj.
- Marcin Iwuć "Finanse osobiste dla przytomnych realistów", ocena: 4,5
Również bezpłatna i bardzo sensowna publikacja dla osób, które nie mają pojęcia o temacie, do ściągnięcia z bloga
Finanse bardzo osobiste.
- Bernard Weber "Imperium mrówek", ocena: 5
Niezła s-f, choć może zbyt szybko można się domyślić, na czym myk polega. Plus za przedstawienie fascynujących właściwości mrowiska.
- Adam Wajrak "To zwierzę mnie bierze", ocena: 4,5
Miło, jak zawsze, ale wolę pana Adama w dłuższych formach.
- Lars Mytting "Porąb i spal", ocena: 5,5
O tej książce napiszę osobną notkę. Jestem zauroczona.
Zebrało się tego, co dowodzi, że system działa.
Działa, działa. Co prawda u mnie chusty nie było, ale i tak sobie radziliśmy. A na spacerki (czytnika jeszcze wtedy nie miałam) wybierałam książki, które się łatwo otwierały i nie były za grube. Można było położyć na rączkę wózka i heja :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
No, proszę, nawet bez gadżetów osoba porządnie uzależniona da radę;-)
Usuń