poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Biyi Bandele "Chłopak z Birmy" - króla jak zwykle z nimi nie było

Wiem, wiem, powieści rozgrywających się na frontach II wojny światowej są prawdopodobnie setki. Mimo wszystko książka Bandele jest nietuzinkowa. Dla mnie potrójnie egzotyczna: oparta na faktach akcja rozgrywa się w birmańskiej dżungli, a bohaterami są głównie Nigeryjczycy, tworzący specjalną jednostkę do działań na tyłach wojsk japońskich, tzw. Czindici. Język powieści oddaje mieszaninę narodowościową i językową bohaterów (wielkie brawa dla tłumacza, Wojsława Brydaka, ależ się musiał narobić przy tej książce). No i opisuje życie w stanie wojny. Absurdalnej wojny, która dla bohaterów trwa nieustanie, w dzień i w nocy, otacza ich i wdziera się w ich umysły.

Skąd Nigeryjczycy w Birmie?  A przez tego pana
Supermęski osobnik na zdjęciu
to brytyjski generał Orde Wingate, pomysłodawca wielu jednostek do zadań specjalnych, np. działań nocnych. Taki skaut, tylko z prawdziwym karabinem. Bandele opisuje go jako wybitnego przywódcę wojskowego, z tych, co to pamiętają nazwiska szeregowców i są na pierwszej linii frontu. Wsławił się kampanią abisyńską i wtedy właśnie docenił Afrykanów jako żołnierzy. Więc gdy Brytyjczycy zaczęli przygotowywać się do wojny w Birmie, oprócz Gurkhów, kingi Dżodżi (król Jerzy) wezwał też Nigeryjczyków.

Tak do Azji trafili nasi bohaterowie, bardzo młodzi mężczyźni, wręcz chłopcy. Pochodzący z zapadłych wiosek, nie mający pojęcia za co walczą, zgłosili się do wojska z absurdalnych powodów (Czy istnieją sensowne?). Ktoś poszedł, bo słyszał cudowne opowieści o Indiach, ktoś - bo szli starsi kumple. Główny powód był chyba ten sam, co zawsze, czyli mit wielkiego wojownika. Wielkimi wojownikami są Nigeryjczycy, Polacy, Francuzi, Rosjanie itd. Może jedni Czesi nie mają takiej tradycji.

To nic nowego, że wojna jest piekłem. To nic nowego, że nikt z tej dżungli nie wróci taki sam (o ile nie zostanie tam na zawsze). Pokazywano nam już nie raz, jak rodzi się braterstwo. A jednak powieść zrobiła na mnie duże wrażenie. To po części zasługa tematyki, po części kompozycji. Zaczyna się niesamowitym epizodem szaleństwa i próby samobójczej dźenara (zniekształcone słowo general) Wingate'a i czuje się, że jest to zapowiedź losu jego żołnierzy.

Bandele skąpi nam opisów wyglądu zewnętrznego bohaterów. Nie zagłębia się też w psychologię postaci. Poznajemy ich głównie w dialogach. Sporo czytelników lubi taki sposób narracji. Jak dla mnie mógł się bardziej rozpisać, bo akurat jestem fanką grubasków - książka była dla mnie zdecydowanie zbyt krótka.

To wszystko. Pora ściąć łeb szczurowi.

Moja ocena: 5/6
Biblionetka: 4,13/6
PS - Książkę mam od brata. Dzięki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz