poniedziałek, 28 października 2013

Targi Książki w Krakowie

Dostałam na targach dokładnie to, czego oczekiwałam, a nawet więcej, bo nie spodziewałam się, że pan z E-book Cafe zrobi tak pyszną kremową kawę, i to z serduszkiem. Było świetnie: obficie, kolorowo, tłoczno, tanio, duszno, głośno i gorąco. A oto moje targowe 5xZ.

Zakupy: widać na zdjęciu. W ramach dotacji celowej od babci moich dzieci, kupiłam tymże nowego Findusa (ten odcinek mnie wzrusza), Pana Pikulika i nieporozumienie w zoo (świetne rysunki), Jedno oko na Maroko (ks. Boniecki wespół z gołym facetem i panią wampir, i to jest dla dzieci, i to jest fajne, i to jest ważna książka), grę z seryjną Basią (spodobała się bardzo), Gryzmoły Bazgroły (na szczęście już nie tak trudno o ładne malowanki i łamigłówki) oraz - co próbuję nieco zakryć - błyszcząco-różową książkę, pełną wróżek i naklejek. Cóż, wiek przedszkolny ma swoje prawa. No i na szczęście nie jest to (jeszcze) Monster High (tfu!).

Zauroczenie: Bestiariusz słowiański przecudnie wydany, klimatyczny, na wspaniałym papierze. Zawiera świetnie narysowane i opisane postaci z rozbuchanej wyobraźni przodków. Biorąc to pod uwagę, cenę 29,90 zł uznaję za wielce przystępną. Bym pod choinką chętnie znalazła.

Zabrakło: upamiętnienia Joanny Chmielewskiej i Edmunda Niziurskiego, zmarłych tak niedawno wielkich (jak by na to nie spojrzeć) postaci literatury polskiej. Wystarczyłyby portrety, daty i podziękowanie. A może gdzieś były, tylko przeoczyłam?

Zdemaskowałam: Zmowę czyli Związek Małych Oficyn Wydawniczych z Ambicjami. Trzymam kciuki za tę inicjatywę. Targi zawsze pokazują, jak trudno się przebić małym wydawnictwom, a jak wielką siłę przyciągania mają giganci na wielkich stoiskach. W Zmowie jest też sopockie dziecięce wydawnictwo Łajka, którego wcześniej nie znałam. To od nich jest Pan Pikulik.

Zdobycze: e-book Adama Wajraka Przewodnik prawdziwych tropicieli i zniżki na zakupy za oddanie książek w akcji Książka za książkę oraz Cud równowagi Etxabarrii, wymienioną za Wiedźmę.com.pl Białołęckiej w ramach Drugiego życia książki, o którym już kiedyś pisałam. Pozy tym cudne dyperelki. Autografów żadnych, bo odkąd zdobyłam podpis Czesława Miłosza, czuję się w tej dziedzinie całkowicie zrealizowana.

To ostatnie targi w tej hali, więc żegnaj męczący zaduchu. Jeżeli za rok faktycznie organizator zagwarantuje stały dostęp tlenu, to dopiero sobie poużywam. Czy ktoś z szanownych był? Co kupił? Jakieś gwiazdy na własne oczy?

czwartek, 24 października 2013

Hałda rośnie - dowózka od "Czarnej Owcy"

Ciekawe, na myśl o której tak się oblizuje?
Skusiłam się na wyprzedaż u Czarnej Owcy, choć na stronie straszyli, że książki mają lekko uszkodzone okładki. Akurat to mnie nie rusza - książki traktuję użytkowo. Nawet tłumaczę dzieciom, że lepsze ślady używania niż nieużywania. Ale i tak się ucieszyłam, gdy okazało się, że na moje (nieczułe, fakt) oko książkom niczego nie brakuje. Albo się w magazynie coś pomerdało, albo klientela jest teraz taka rozwydrzona, że lepiej zaznaczyć najdrobniejszą rysę. Ale do rzeczy, co to za cudeńka:

1. Robin Dunbar Pchły, plotki a ewolucja języka (już tytuły rozdziałów, np. Blizny ewolucji, obiecują wiele)

2. Peter Singer Życie, które możesz ocalić (na okładce ostrzeżenie, że lektura może być niebezpieczna - wierzę...)

3. Michel Henry Narkotyki: Dlaczego legalizacja jest nieuchronna? (by mieć swoje zdanie, trzeba się naczytać, jakie zdanie mają inni)

4.  Hanna Samson Ja, prezydenta i inne głosy (mogłabym wmawiać, że do zakupu wystarczyło mi, że ta książka jest prawdopodobnie stosownie zakręcona, ale prawda jest taka, że potrzebowałam dodatkowej motywacji - kosztowała złotówkę)

5. Patrik Lindenfors Boga przecież nie ma (już z wklejki bogowie mrugają do nas prowokacyjnie)

I jeszcze dwie pozycje dla sąsiadów, więc pewnie zostaną zblogowane. Swoją drogą wspólne zakupy sprzyjają rozwojowy więzi międzyludzkich, w każdym razie te robione w księgarni. I wysyłka wychodzi darmowa:

6. Jonathan Lindström Tajemnica śmierci (wewnątrz graficzne fajerwerki)

7. Alicja Długołęcka Zwykła książka o tym, skąd się biorą dzieci (osoba dr Alicji Długołęckiej jest gwarancją, że książka jest mądra i współczesna)

Niech no ja tylko domęczę 2 grubasy (co to już tak długo figurują jako właśnie czytane, że mam potrzebę wyjaśnienia, że w tzw. międzyczasie czytam i na DKK, i książki pozablogowe)... więc niech no tylko domęczę, to dopiero będę miała kłopot z wyborem następnej pozycji!

PS - Na Targi Książki w Krakowie oczywiście idę. Z dzieckiem lub nawet dziećmi, więc pewnie znowu będzie więcej udręki niż ekstazy. Moje ambicje targowe ograniczają się do udziału w warsztatach plastycznych z czarodziejką Iwoną Chmielewską (że ma moc, widać tu) oraz nacieszenia wszystkich zmysłów tą specjalną atmosferą. Ale skąpa nie jestem (jak mówi Emil z Smalandii) i państwu życzę książkowego upojenia oraz obkupienia się po pachy.

czwartek, 17 października 2013

Joanna Olczak-Ronikier "Korczak"

Wyprostowany żądam, bo już nie dla siebie.
Daj dzieciom dobrą wolę, daj wysiłkom ich pomoc, ich trudom błogosławieństwo.
Nie najłatwiejszą prowadź ich drogą, ale najpiękniejszą.
A jako prośby mej zadatek przyjm jedyny mój klejnot: smutek.
Smutek i pracę.

To słowa z Korczakowskiej Modlitwy tych, którzy się nie modlą. Dla mnie są mottem całego życia Starego Doktora. Chociaż Joanna Olczak-Ronikier opisała życie Janusza Korczaka (czy wszyscy wiedzą, że to pseudonim literacki Henryka Goldszmita?) w sposób prosty, rzetelny, rzadko dopuszczając do głosu emocje, ta biografia jest wstrząsająca (strasznie się można rozkleić, wręcz rozżalić). W moim odczuciu pisarka znalazła najlepszą formę dla udźwignięcia tak bogatej treści, stworzyła biografię idealną.

Gdyby miało sens ustalanie obowiązkowego kanonu lektur dla dorosłych Polaków, wpisałabym tam Korczaka. Z tego życia i z tej książki można czerpać garściami. Jest tam i o sile marzeń, i o życiowych celach, o tym skąd się wziął taki dziwny naród - Polacy, jak to jest być Polakiem i Ż(ż)ydem równocześnie, o tym, że bohaterowie nie biorą się znikąd, czym jest męstwo, patriotyzm, odpowiedzialność, no i jak słuchać dzieci, jak z nimi być, jak dzieci kochać.

Korczaka stawiam w moim prywatnym panteonie bohaterów blisko Marka Edelmana. Łączą ich: życie będące służbą, cholerna wrażliwość na krzywdę, łamanie konwencji, a gdy zajdzie potrzeba - bezpośrednie, mocne słowa. Pamięć o tym pięknym człowieku powinna być w Polsce żywa, jego system pedagogiczny - stosowany, jego książki - czytane. Powinny, nie są. Nawet nie mam pewności, czy rok 2012, ogłoszony Rokiem Janusza Korczaka, znacząco poprawił sytuację. Przyniósł na pewno wznowienia, które ułatwiły dostęp do jego książek. Korzystajmy z tego, bo Henryk Goldszmit nadal może być dla nas źródłem inspiracji, siły i dumy, tak jak był dla ludzi jemu współczesnych.

W Roku Korczaka ukazały się też dwie książki dla dzieci o autorze Króla Maciusia I: Iwony Chmielewskiej Pamiętnik Blumki (zachwycająca!) oraz Beaty Ostrowickiej Jest taka historia (podobała się).


Książkę przeczytałam w ramach DKK.

Moja ocena: 5,5/6
BiblioNETka: 4,99/6
Korczak: Próba biografii / Joanna Olczak-Ronikier ; wyd. W.A.B., 2011.

środa, 9 października 2013

O ważnym dla małych musi być ładnie (o sensie nie wspominając)

Leżą przede mną książki, które mają 3 wspólne cechy: dotyczą bardzo ważnych tematów, napisano je z myślą o młodych czytelnikach, a gdyby były dziewczynami naszych kumpli, powiedzielibyśmy, że są... sympatyczne.

Czy tematyka feminizmu, tolerancji i wegetarianizmu sama w sobie jest atrakcyjna dla dzieci? Czy będą prosić rodziców o właśnie takie książki? Jasne, że nie. Tym bardziej wydawca powinien przyłożyć się do strony wizualnej takich pozycji. A czy prezentowane książeczki mają szansę przyciągnąć rodziców? Tylko tych już przekonanych, którzy szukają sposobu, by omówić pewne (swoje) wartości z dziećmi. W tych sprawach i małych czytelników, i dużych trzeba zdecydowanie piękniej kusić. Przyjrzyjmy się, jak wydawcy utrudniają sobie sprzedawanie książek z tego i tak słabosprzedawalnego segmentu.