O tym komiksie napisano już wiele entuzjastycznych recenzji, a portal Komiksomania umieścił go na liście 30 komiksów, które musisz przeczytać przed śmiercią (mam nadzieję jeszcze troszku pociągnąć, bo miałam przyjemność z 9 z listy). Faktycznie od autobiograficznej opowieści Craiga Thompsona, przedstawiającej jego dzieciństwo i młodość, nie mogłam się oderwać, a emocje aż rozsadzają to prawie 600-stronicowe tomiszcze. Piękna kreska, wiele pomysłów graficznych - myślę, że rysowanie zajęło artyście kilka lat życia. Możemy mu tylko podziękować, że się odważył na tę gigantyczną pracę i rozgrzebanie na nowo starych ran.
I tu dochodzę do największego źródła podziwu dla rysownika: jak bardzo można mieć pod górkę, gdy się dorasta, i mimo wszystko nie zatracić wrażliwości i przekuć te nieszczęścia na sukces artystyczny! Craig doświadczył biedy, agresji w szkole, przemocy w domu, miał za rodziców fundamentalistów religijnych (w amerykańskiej prowincjonalnej wersji), był wykorzystywany seksualne i zastraszanym w szkółce niedzielnej.