Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dowózka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dowózka. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 lutego 2015

Dowózka biblioteczna, czyli Gwiazdka w Wielkim Poście


Ulubiona biblioteka znowu dała radę! Obmacałam książki, nasyciłam książkami wzrok, pogadałam o książkach, wyszłam z furą książek. Mam wspaniałości dla całej rodziny. Gdy wyciągam kolejne tomy z torby, atmosfera jest iście gwiazdkowa. A cóż tak nas cieszy?

czwartek, 3 lipca 2014

Jak tu nie kochać, czyli dowózka biblioteczna

Tym razem poszłam głównie w dzieci
Co i rusz czytam wpisy ludzi psioczących na biblioteki publiczne. Wiem, że to nie jest zwykłe polskie ględzenie. Jakiejś ważnej lub po prostu fajowiej książki nie ma i nie będzie, na inną czeka się miesiącami, a bibliotekarka jest mściwą i niekompetentną babą. Wiem, wierzę, współczuję i tym bardziej się zachwycam moją ulubioną placówką.

Bukoliczne to miejsce jest małe i wsiowe, ale pełne cudeniek i pierwszego sortu rarytasów. Ostatnio wpadłam na moment i z szaleństwem w oku zgarnęłam, co było akurat wystawione. Plon tych pośpiesznych żniw widać na zdjęciu:
Zresztą sami zerknijcie do ich katalogu czego tam nie ma! Jeśli jeszcze dodam, że pracownice w tej biblioteczce są miłe i kompetentne co jak rozumiem mocno rozmija się z krajową średnią to pewnie pomyślicie, że jednak fantazjuję. A mam ochotę iść jeszcze dalej. Otóż przypuszczam, że takich superbibliotek jest trochę w Polsce. Te w dużych miastach są wydrenowane z nowości i odstraszają długaśnym czekaniem na chodliwy tytuł. Ale na prowincji może się przed nami niejeden sezam otworzyć.

Ta moja ukochana mieści się w Wielkiej Wsi pod Krakowem. Byłam też kiedyś w świetnie zaopatrzonej książnicy brzeskiej. Czasem naprawdę warto pojechać trochę dalej, żeby wrócić z pełnym plecakiem. Przy okazji wakacyjnych wypraw można sprawę zbadać. A może wy też macie takie skarbczyki na boku?

czwartek, 24 października 2013

Hałda rośnie - dowózka od "Czarnej Owcy"

Ciekawe, na myśl o której tak się oblizuje?
Skusiłam się na wyprzedaż u Czarnej Owcy, choć na stronie straszyli, że książki mają lekko uszkodzone okładki. Akurat to mnie nie rusza - książki traktuję użytkowo. Nawet tłumaczę dzieciom, że lepsze ślady używania niż nieużywania. Ale i tak się ucieszyłam, gdy okazało się, że na moje (nieczułe, fakt) oko książkom niczego nie brakuje. Albo się w magazynie coś pomerdało, albo klientela jest teraz taka rozwydrzona, że lepiej zaznaczyć najdrobniejszą rysę. Ale do rzeczy, co to za cudeńka:

1. Robin Dunbar Pchły, plotki a ewolucja języka (już tytuły rozdziałów, np. Blizny ewolucji, obiecują wiele)

2. Peter Singer Życie, które możesz ocalić (na okładce ostrzeżenie, że lektura może być niebezpieczna - wierzę...)

3. Michel Henry Narkotyki: Dlaczego legalizacja jest nieuchronna? (by mieć swoje zdanie, trzeba się naczytać, jakie zdanie mają inni)

4.  Hanna Samson Ja, prezydenta i inne głosy (mogłabym wmawiać, że do zakupu wystarczyło mi, że ta książka jest prawdopodobnie stosownie zakręcona, ale prawda jest taka, że potrzebowałam dodatkowej motywacji - kosztowała złotówkę)

5. Patrik Lindenfors Boga przecież nie ma (już z wklejki bogowie mrugają do nas prowokacyjnie)

I jeszcze dwie pozycje dla sąsiadów, więc pewnie zostaną zblogowane. Swoją drogą wspólne zakupy sprzyjają rozwojowy więzi międzyludzkich, w każdym razie te robione w księgarni. I wysyłka wychodzi darmowa:

6. Jonathan Lindström Tajemnica śmierci (wewnątrz graficzne fajerwerki)

7. Alicja Długołęcka Zwykła książka o tym, skąd się biorą dzieci (osoba dr Alicji Długołęckiej jest gwarancją, że książka jest mądra i współczesna)

Niech no ja tylko domęczę 2 grubasy (co to już tak długo figurują jako właśnie czytane, że mam potrzebę wyjaśnienia, że w tzw. międzyczasie czytam i na DKK, i książki pozablogowe)... więc niech no tylko domęczę, to dopiero będę miała kłopot z wyborem następnej pozycji!

PS - Na Targi Książki w Krakowie oczywiście idę. Z dzieckiem lub nawet dziećmi, więc pewnie znowu będzie więcej udręki niż ekstazy. Moje ambicje targowe ograniczają się do udziału w warsztatach plastycznych z czarodziejką Iwoną Chmielewską (że ma moc, widać tu) oraz nacieszenia wszystkich zmysłów tą specjalną atmosferą. Ale skąpa nie jestem (jak mówi Emil z Smalandii) i państwu życzę książkowego upojenia oraz obkupienia się po pachy.

środa, 31 lipca 2013

Dowózka - najlepsza z możliwych

Czyli przyszły książki wygrane w BiblioNETce za recenzję Urbanatora! Mogłam wydać określoną pulę pieniędzy na dowolne tytuły. O! słodka udręko wyboru!

Wczoraj paczuszka dotarła. Rzuciłam się, dorwałam, rozerwałam i odkryłam, że wybierałam według klucza drobiarskiego.






Spodziewam się po sobie, że te sztuki opiszę szybko. W końcu leżą na szczycie hałdy.

sobota, 6 lipca 2013

Hałda - zgrzeszyłam z dwoma

Jak każda szanująca się blogerka książkowa mam ten typowy problem, że rośnie mi tak zwany stos. Poza tym "w ruinie są finanse" - też raczej typowo. W związku z tym już dość dawno opuściłam szlaban na kupowanie.

No i dziś zgrzeszyłam, ale oni są tego warci. Andrzeja Dobosza przedstawiać nie muszę, a jeśli ktoś się jednak ostał w barbarzyńskiej niewiedzy, niech sobie dyskretnie śledzi tego bloga. Generała w bibliotece czytało się rozkosznie (spójrzcie na oceny), przy Pustelniku liczę, jeśli nie na spazmy, to chociaż powtórkę bardzo dobrych wrażeń.

Mieczysław Abramowicz to już bardziej tajemnicza postać. Według Biblionetki oprócz zakupionego dziś zbioru opowiadań wydał poradnik o uprawie kaktusów (a może to pomyłka, zbieżność nazwisk?), a tak w ogóle jest historykiem teatru (nudy...). I tu nagle z pana od kaktusów i starych przedstawień wyłoniła się taka książka! Każdy przyniósł, co miał najlepszego była nominowana do Nike i Nagrody Literackiej Gdynia. Dla mnie była lekturą wstrząsającą i wspaniałą. Kupiłam ją głównie po to, by pożyczać znajomym, ale chcę ją jeszcze raz przeczytać, a może nawet odważę się opisać.


Każdy przyniósł, co miał najlepszego / Mieczysław Abramowicz ; słowo/obraz terytoria, 2006, wyd. 2.

środa, 3 lipca 2013

Hałda - dowózka biblioteczna


Wyprawa do mojej ulubionej biblioteki udała się wybornie. Po lewej książki na bloga (aż 3 komiksy - w końcu mamy lato) i Terry Pratchett dla rozkoszy. Umysły zwierząt rzecz jasna zgarnęłam bez zbędnych deliberacji. Do tego nie mają recenzji na Biblionetce - większy sens pisania. Nie wiem, czego się spodziewać po Żonach polarników poza tym, że wydają się idealnie pasować na mojego bloga. Wit Szostak intrygował mnie od dawna: te oceny, ten pseudonim, ta okładka! Kornel Filipowicz i luksus, ale połączenie. Tak, będę mieć dylemat od czego zacząć.
A po prawej książki dla dzieci (sorki, kicia lekko wlazła w kadr). Może znajdą się na blogu, może nie, ale wchłonę.