czwartek, 27 listopada 2014

Ludwika Włodek "Wystarczy przejść przez rzekę"

Azja Środkowa idealne miejsce dla dziennikarza. Polacy nadal guzik o niej wiedzą, egzotyka jest i do tego zawsze tu iskrzyło, jak to na styku kultur. A odkąd w latach 20. bez słów towarzysz Stalin na mapie fajką strzałki ruszył i jeszcze bardziej splątał sytuację geopolityczną, rejon nie zaznał spokoju.

Zamieszki, przewroty, konflikty, afery korupcyjne, prześladowania etniczne, prowokacje to do dziś chleb powszedni postradzieckich republik Tadżykistanu, Turkmenistanu, Kirgistanu, Uzbekistanu i Kazachstanu. Do tego olbrzymie, przymusowe zmiany kulturowe, chociażby zmiana alfabetu arabskiego na łaciński, a następnie łacińskiego na cyrylicę. Azja Środkowa: żyć tam bardzo ciężko, czytać o tym bardzo interesująco.

Pozornie we współczesnym świecie cztery tysiące kilometrów dzielące Warszawę od Taszkentu nie powinny być przeszkodą w przekazywaniu informacji. W praktyce dostajemy bardzo mało wiadomości z miejsc, w których drogi są w fatalnym stanie i nie naszym żołnierzom urywa tam nogi. Autorka, zdając sobie z tego sprawę, wprowadza nas więc w geografię, historię i politykę rejonu. Z konieczności tego wykładu (czasem dość łykowatego) jest sporo, ale bez niego nie sposób zrozumieć współczesnych losów Azji Środkowej. Okazuje się, że życie jest tam aż nazbyt ciekawe.

Owce Marco Polo
Najstarsze dzieje to po prostu baśnie z tysiąca i jednej nocy: Koran kalifa Usmana, Samarkanda, Tamerlan, Aleksander Macedoński i owce Marco Polo. Potem straszliwy okres sowiecki, podporządkowanie wszystkiego ideologii (łącznie z pisaniem od nowa historii i słowników językowych) i produkcji bawełny.  W końcu okres współczesny, gdy groza momentami dorasta do tej z wojny bałkańskiej z lat dziewięćdziesiątych, a rządzący wydają się mieć wzory prosto od Łukaszenki. Władza niemal zawsze wiąże się olbrzymimi nadużyciami. Najlepszy dowód to lista Forbesa, na której figurują dzieci niemal wszystkich prezydentów urzędujących w Azji Środkowej.

O ile w polityce jest egzotycznie, to naprawdę zdumiewająca bywa obyczajowość. Weźmy chociażby plagę porwań matrymonialnych w Kirgistanie, sprawdzanie dziewictwa przy pomocy gołębiego jajka (nie wnikam...) w Uzbekistanie, czy tadżycką zajawkę na bycie potomkiem Aleksandra Wielkiego.

Zapiski z podróży Włodek najlepiej się czyta w tych momentach, gdy mają bardziej osobisty charakter. Gdy przekazuje nam zmysłowe wrażenia. Gdy pisze o napotkanych w drodze ludziach: gościnnych miejscowych i postrzelonych obieżyświatach. Gdy wykłada swoją filozofię podróżowania. I gdy opowiada, za co kocha ten rejon świata. Bo to dosyć trudna, ale jednak miłość. Zgaduję, że dziennikarka wybierze się tam jeszcze nie raz. Mam nadzieje, że znów nas ze sobą zabierze.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

Moja ocena: 4,5/6
BiblioNETka: 4,5/6 (na razie nikt oprócz mnie nie ocenił)

Wystarczy przejść przez rzekę / Ludwika Włodek; Wydawnictwo Literackie, 2014.

czwartek, 13 listopada 2014

Arkady Fiedler "Wiek męski - zwycięski"

To, co widzisz po lewej stronie, to obwoluta wydania Wieku męskiego" z 1983 roku. Projektant wykorzystał niepomiernie szpetne zdjęcie, które dodatkowo z drukarni wyszło zrudziałe, o rozmytych konturach. Wklejam jako ciekawostkę i proszę, jeśli natkniecie się na to wydanie, wyrzućcie w moim imieniu obwolutę. Bo na okładce kryje się uroczy lemur  zwierzątko flagowe Fiedlera.

środa, 5 listopada 2014

Władysław Kopaliński "Trzeci kot w worku czyli Rozmaitość świata"

Nie ulega wątpliwości, że Słownik mitów i tradycji kultury Kopalińskiego jest najczęściej używaną książką w moim domu. Nie, nie podpiera stołu z jedną nóżką bardziej. Opasła książka jest używana mniej więcej w tych celach, dla których została wymyślona. Czyli do sprawdzania informacji tyleż ciekawych co w praktyce nieprzydatnych. Choć wolę napisać, że są to wiadomości pięknie bezinteresowne.