sobota, 31 maja 2014

Patrik Lindenfors "Boga przecież nie ma" - o tym, że 2+2=4

Czy to jest książka kontrowersyjna? - Na tyle, na ile kontrowersyjny może być podręcznik do logiki.

Czy można polemizować z autorem? - Można, ale nie zmieni to faktów.

Czy to aby na pewno książka dla młodzieży?! - Zdecydowanie nadaje się dla nastolatków. Wywód cały czas jest bardzo klarowny. Tak od 10.-12. roku życia już bym podsuwała.

Czy ta książka obraża uczucia religijne? - Obraża co?

środa, 28 maja 2014

Andrzej Dobosz "Pustelnik z Krakowskiego Przedmieścia" - skapnęło mi z tego bogactwa

Staram się zawsze mieć przy sobie książkę. Jak tylko nie mam, zaraz zdarza się nieszczęście, np. w Bied(a)ronce jest koleja i spędzam cenne minuty, oglądając współobywateli. W najlepszym przypadku tylko się nudzę, a w gorszym mam niewesołe refleksje natury ogólnej. Wiecie, ci rodacy kupujący w Biedronce...

piątek, 16 maja 2014

Tylko bez oślej szczęki, proszę!

W maju łatwo załapać się na komunię i na mnie też padło. Pierwsze, co się kojarzy z komunią, to oczywiście prezent. Na swojej "ihaesowej" imprezce przed laty z rzeczy istotnych (czyt. z książek) dostałam trzytomowy słownik języka polskiego PWN (innych wtedy zresztą nie było) i bardzo go sobie do dziś chwalę, choć się troszku na pewno zdezaktualizował, a do tego od nowości brak mu kilkudziesięciu stron.

Drugim prezentem była ilustrowana Biblia dla dzieci. Początkowo miałam ambitny zamiar przebrnięcia przez całość. Ale że w dzieciństwie drażniło mnie fantasy, jakoś nie mogłam się wciągnąć. Gdy doszłam do fragmentu, w którym jeden z herosów bierze oślą szczękę jeszcze świeżą i

czwartek, 15 maja 2014

Maria Parr "Tonja z Grimmerdalen" - skandynawski geniusz a grecki penis


Jak te Skandynawki to robią, że piszą tak cudowną literaturę dla dzieci? Pytanie to zadaję sobie po raz kolejny, tym razem przy czytanej właśnie Tonji z Grimmerdalen. One wszystkie – Maria Parr od Tonji, Moni Nilsson od Tsatsikiego i Rose Lagercrantz od Duni oraz parę innych pań zza Bałtyku – chyba po prostu od dzieciństwa nasiąkają atmosferą książek Astrid Lindgren (nie wyobrażam sobie, by ktoś ze szwedzkim paszportem nie znał od szkraba wszystkich jej opowieści).

Przypuszczam, że dzięki temu duch wolności hula po zapisanych przez nie kartkach, a mali czytelnicy traktowani są z należnym szacunkiem, a nie jak głupole, co to faktów i tak nie pokojarzą, więc czniać szczegóły.