W maju łatwo załapać się na komunię i na mnie też padło. Pierwsze, co się kojarzy z komunią, to oczywiście prezent. Na swojej "ihaesowej" imprezce przed laty z rzeczy istotnych (czyt. z książek) dostałam trzytomowy słownik języka polskiego PWN (innych wtedy zresztą nie było) i bardzo go sobie do dziś chwalę, choć się troszku na pewno zdezaktualizował, a do tego od nowości brak mu kilkudziesięciu stron.
Drugim prezentem była ilustrowana Biblia dla dzieci. Początkowo miałam ambitny zamiar przebrnięcia przez całość. Ale że w dzieciństwie drażniło mnie fantasy, jakoś nie mogłam się wciągnąć. Gdy doszłam do fragmentu, w którym jeden z herosów bierze oślą szczękę jeszcze świeżą i
zabija nią 10 000 Fenicjan, miarka się przebrała, a uraz na całe życie pozostał.
zabija nią 10 000 Fenicjan, miarka się przebrała, a uraz na całe życie pozostał.
O, nie! Nie zrobię tego bohaterowi najbliższej niedzieli. Oto co ciocia przygotowała dla małego komunisty, żeby nie zszedł na manowce, żeby miał punkty odniesienia i poznał prawdziwych herosów, na których warto się wzorować:
Pamiętacie, jak złachane były nasze komiksy z dzieciństwa? A tu wszystkie (prócz Usagiego) w twardych oprawach - przetrwają wielokrotną lekturę. Czuję, że daję dziecku solidną podstawę.
No proszę. Same smakowitości.
OdpowiedzUsuńNo, zobaczymy, czy dla obdarowanego też będą smaczne. Na imprezie ledwo okiem rzucił i powrócił do wsadzania baterii do nowej konsoli.
Usuń