piątek, 30 sierpnia 2013

Najki - cz. 1 - Kto ma najlepsze / najgorsze okładki?

To nie najki, ale buty z innej bajki.
Nie, nie zmieniam profilu bloga na obuwniczy. Najki to nowy cykl o książkowych "naj" - najpiękniejszych okładkach, najbardziej wkurzających bohaterach, najlepszych pozycjach na dany temat. Słowem wydawnicze szczyty i doły, literackie love or hate, książkowe piękna i bestia. Mam nadzieję, że podzielisz się ze mną swoimi fascynacjami i obsesjami.



Na początek coś, co się samo narzuca - okładka. Dla mnie ma bardzo duże znaczenie, potrafi przyciągnąć lub odepchnąć. Którzy wydawcy (pomijam tu książkę dziecięcą) mają największe, a którzy najmniejsze szanse u wzrokowca?

piątek, 23 sierpnia 2013

Marek Sadzewicz "Oflag" - zahibernowani dżentelmeni

II wojna światowa, wieś w okolicach Płocka. W gospodarstwie mojego pradziadka trwa rewizja. Niemiecki żołnierz, szukając ukrytych zapasów jedzenia, próbuje wejść na strych, lecz w wąskim otworze cały czas zawadza karabinem przewieszonym przez plecy. Pradziadek mamroce pod nosem po polsku: "Daj, ch..., to ci ten karabin potrzymam." Na to Niemiec odmrukuje po niemiecku: "Pewnie, żebyś mi, ch..., w dupę strzelił." I obaj wybuchają niepohamowanym śmiechem. Trafił się Niemiec swojak.

Taki klimat, kojarzący się z filmem Jak rozpętałem II wojnę światową, znajdziemy też w Oflagu, który jest opisem pobytu autora w niemieckim obozie jenieckim dla oficerów. Początkowo w koszarach w Choszowie, potem w Oflagu 2 D Gross-Born przesiedział Sadzewicz, wraz z tysiącami polskich oficerów, calutką wojnę. Bez nienawiści, bez dramatyzowania, za to z olbrzymim poczuciem humoru opisuje uwięzienie, warunki obozowe i niecodzienną społeczność, jaką stworzyli stłoczeni przez 5 lat na niewielkim obszarze mężczyźni. Co ciekawe, pamiętnik powstawał na bieżąco. W tym wypadku humor i dystans nie są więc dodane dopiero po latach, lecz towarzyszą Sadzewiczowi nawet w najokropniejszych chwilach.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Słowa na niedzielę - cz. 6

W dzisiejszych SNN wyrazy, których zbyt późno się nauczyłam od Leszka Mazana (z Krakowa dla początkujących). Żałuję, że tak przydatne słowa poznałam dopiero w 10. roku tzw. pożycia.

Magnifika - określenie żony. Nie wiem, dlaczego p. Mazan dodał, że jest żartobliwe. Spróbuję wprowadzić w obieg domowy, bo coś czuję, że do mnie pasuje.
Morgengabe - rekompensata za utracone dziewictwo, podarunek od męża dla żony po nocy poślubnej.

piątek, 9 sierpnia 2013

50°03'41″N 19°56'18″E i okolice

Kilka kartoników z Reading Małopolska
Dzisiaj zestaw książek dla osób planujących urlopowe poprawiny, czyli wypad na kilka wolnych dni w malownicze i interesujące na wielu płaszczyznach zakątki. Być może gdzieś w Polsce też takie istnieją, ja jednak zapraszam do Małopolski, bo o niej piszą bardzo ciekawie, a to dla nas przecież najważniejsze.

Mam przed sobą 4 ni to przewodniki, a każdy w innym typie:





Drewniany: Katarzyna Kobylarczyk W tym sęk! - drewnianość jest cechą wszystkich 10 opisanych obiektów i szczęśliwie zupełnie nie dotyczy stylu ani formy książki. Wręcz przeciwnie! Ten nowoczesny, skrzący się od pomysłów narracyjnych przewodnik podbił moje serce. Choć do izby regionalnej można mnie zaciągnąć jedynie używając brutalnej siły, a hasło "mała ojczyzna" rozwiera mi szczęki w mimowolnym ziewnięciu, książeczkę o dworach, zagrodach, foluszach i budynkach sakralnych różnych wyznań przeczytałam na jedno posiedzenie. Jak autorka dokonała tej sztuki?

środa, 7 sierpnia 2013

Marchewą nie będziesz

Obserwuję, że na moich ulubionych blogach książkowych letnia cisza i spokój. Ot, czasem wpadnie jakaś leniwa notka. U mnie też nie ma ruchu w interesie, ale ja mam przynajmniej bardzo konkretne i w pełni usprawiedliwiające wytłumaczenie. Nie upał, nie wyjazd, nie absorbujące potomstwo. Ja mam grę!

Podejrzewam, że skoro zapuszczasz się na blogi książkowe, Terrego Pratchetta znasz. Jeśli znasz i lubisz (jak tu nie lubić), to w pełni zrozumiesz jaką daje frajdę planszówka, w której możesz się wcielić m.in. w komendanta Vimesa lub lorda Vetinariego. Uprzedzam pytanie: nie, Marchewą nie można być.

Gra jest dopieszczona graficznie i logicznie. Instrukcja długa, ale jak się zacznie grać, to, o dziwo, idzie gładko. No i ta radość z odkrywania podczas gry cudnych Pratchettowskich typków i miejsc. Ja się rozgrzeszam z blogowego przestoju.

Grę mam, a jakże, z mojej ulubionej biblioteki.