Oj, nie lubię, nie lubię odkładać niedokończonych książek, ale tym razem mówię pas. Widać biografie muzyków mi nie służą, a już zwłaszcza Bobów. Poprzednią książką której nie doczytałam były Bobodylanowe Moje kroniki.
Podobno biografia Marleya kultową jest, czyli pewnie wyznawców biorą te wszystkie meandry kształtowania się stylów muzycznych na Jamajce i chętnie wysłuchają absurdalnych opowieści o cudach czynionych przez Ras Tafariego Makonnena, czyli Hajle Sellasje, czyli Negusa. Myślałam, że mnie to też obejdzie. Myliłam się. Około 80. strony dochodzimy w końcu do głównego bohatera, ale jakoś nie robi się z marszu ciekawiej.
Niemniej w Biblionetce ocena bardzo wysoka: 4,98/6. Może jeszcze kiedyś zrobię drugie podejście? Tylko muszę pamiętać, by zacząć od 100. strony.
Na miejsce [kacza faja] (tak się to czyta po rastamańsku, nie?) wskakuje autobiografia z tych, co to mi służą doskonale! Wet: Moi wspaniali dzicy przyjaciele Luka Gamble.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz