wtorek, 16 lipca 2013

Sławomir Koper "Polskie piekiełko" - Honor tanio sprzedam

Kto jest na okładce książki? Dlaczego dobrano właśnie to zdjęcie? Dlaczego go nie opisano?

Kto choć troszkę interesuje się tamtym okresem lub miał na tyle dobrego nauczyciela historii, że nie przysypiał na lekcjach, od razu pozna, że łysinami świecą gen. Władysław Anders i Jan Nowak-Jeziorański. Obstawiłam więc, że między panami siedzi "Greta", czyli Jadwiga Nowak-Jeziorańska. Mając te 3 nazwiska, już łatwo wyszperałam w Narodowym Archiwum Cyfrowym, że zdjęcie prezentuje wizytę gen. Andersa w Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Ale zaraz, zaraz... przecież to już lata powojenne, Rozgłośnia Polska działała od 1952 r., a książka opisuje lata II wojny światowej.

Okej, więc to mała ściema, opisanie zdjęcia zwróciłoby uwagę na rozbieżność dat. Brzydko, ale widać autorowi lub projektantce okładki zdjęcie (z promienną generałową na pierwszym planie) bardzo się spodobało. Na tyle, że na wstępie zaryzykowali zaufanie czytelników.

Lekturę zaczęłam więc ostrożnie i dodatkowo nieusatysfakcjonowana nijakim stylem. Ale wkrótce wciągnęłam się, pewnie za sprawą cytatów (które świetnie oddają nastroje epoki) oraz pełnych kontrowersji portretów najważniejszych osobistości ówczesnej Polski. "Co za mężczyzna..." - wzdychałam co chwila, poznając losy tych pięknych, wykształconych, odważnych facetów. Faceci zawsze szybko szli mi do głowy.

Jednak równie szybko ujawnił się schemat: piłsudczyków opisano jako herosów, obóz Sikorskiego jako bandę niehonorowych kanalii. Sam Naczelny Wódź przedstawiony jest w zaskakująco złym świetle. Autor centralnym motywem początkowych rozdziałów (od śmierci Piłsudskiego do klęski Francji) czyni honor i stawia go zdecydowanie ponad rozsądek. Faktycznie prezentuje nam galerię czynów niepięknych, budzących skojarzenie z najgorszymi praktykami współczesnej sceny politycznej.
Sławomir Koper dość często przypomina sobie, że książka miała prezentować życie elit emigracyjnych. Wtedy tekst ma znamiona wyklejanki, zrobionej z każdej znalezionej informacji zahaczającej o tę tematykę. I tak np. polscy lotnicy biorący udział w bitwie o Anglię zostali sportretowani głównie od strony rozrywkowo-gastronomicznej. A'propos, o niestrawność przyprawiają teksty, jakimi częstuje nas od serca autor, np. "wojna sprowadziła na złą drogę niejednego człowieka (str. 351). Really?

Wszystkie te zarzuty (oraz oskarżenia o plagiat jakie łączą się nazwiskiem autora) sprawiają, że Sławomir Koper nie przysposobił mnie na swoją uczennicę historii. Ale jakże rozbudził mój apetyt! Gdybym w szkole usłyszała o próbie samobójczej gen. Sosnkowskiego, fakty związane z przewrotem majowym na dłużej zagrzałyby miejsce w mojej głowie. Czy mogłabym zapomnieć tragiczną historię ministra Becka? Gdybyż tylko pani od historii znalazła na nią czas! A defilada nędzarzy, jaką odebrał gen. Anders, zobrazowała mi doskonale szkolną formułkę "Na terenie ZSRR w 1941 r. formuje się Wojsko Polskie". Wśród wielu tropów do obczytania znalazła się też piękna wojenna karta Hanki Ordonówny. Na pewno będę chciała dowiedzieć się więcej (i z budzącego większe zaufanie źródła).

Z jedną informację jestem szczególnie wdzięczna autorowi. Chodzi o gen. Stanisława Hallera, w którego rodzinnej miejscowości mam przyjemność mieszkać. To ponoć jego gen. Sikorski typował na dowódcę polskiej armii w ZSRR. Niestety losy "mojego" generała pozostały nieznane, aż do odkrycia grobów w Charkowie. Dotychczas nie wiedziałam, że był aż tak ważną postacią.

Moja ocena: 4/6
Biblionetka: 4,68/6

4 komentarze:

  1. Oo widzisz, też mi się nie podobał opis tych rozgrywek politycznych i kreowanie bohaterów i kanalii, poza tym te początkowe rozdziały to był okropny misz masz, zupełnie nie jak Koper, ciężko się tam było połapać w niektórych momentach. Autor chciał chyba tak trochę sensacyjnie napisać, być może po to by przyciągnąć czytelników, ale jednak schyłek lat trzydziestych, ostatnie momenty przedwojenne wydają mi się być na tyle trudne historycznie, że nie wykluczam, że w bohaterach drzemią kanalie i odwrotnie. Koper rzeczywiście trochę jednostronnie to opisał, ale wybaczam mu to, ponieważ tak jak napisałaś potrafi rozbudzić apetyt i dzięki takim kontrowersjom sięgam po kolejne książki (nie tylko jego) i poznaję inne punkty widzenia.

    Co do zarzutu o plagiat usłyszałam o nim dopiero niedawno, nie podoba mi się to oczywiste, jednak książki Kopra czytam, bo dzięki nim poznaję ogólnie zarys postaci, miejsc, wydarzeń i to co mnie zainteresuje szczególnie mogę zgłębiać w innych lekturach.
    Dwudziestolecie międzywojenne uwielbiam i czytam również serię PWN o tej tematyce, jednak kilka dni temu wypłynęła kwestia prawdopodobnego plagiatu jednej z książek, mianowicie "Kino, teatr, kabaret w przedwojennej Polsce" Wojciecha Kałużyńskiego, bardzo mnie to i zasmuciło i wkurzyło i zastanawiam się, jak takie szacowne wydawnictwo jak PWN mogło coś takiego wypuścić, a tym samym podważa to sens tworzenia takiego cyklu, pięknie wydanego, z rewelacyjnymi fotografiami i przeważnie napisanego w dobrym stylu, ale powielonego z innych wydanych już tytułów naukowych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli inne książki tego autora są, jak rozumiem, lepsze, ale również dosyć powierzchowne, tak?

    A co do książki Wojciecha Kałużyńskiego: jeśli to prawda z tym plagiatem, to przypuszczam, że i autor, i redaktor robią takie rzeczy tylko z braku czasu. Wyobrażam sobie, że autor - goniony przez termin - jakieś fragmenty kopiuje, licząc, że nikt nie zauważy. I redaktor, który musi wyrobić jakieś absurdalne normy, faktycznie tego nie zauważa. Zresztą wydawnictwo pewnie kieruje się zaufaniem do autorów i nie sprawdza materiałów pod tym kątem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki Kopra o dwudziestoleciu może nie są wyczerpujące, ale na szczęście podzielone tematycznie (kobiety, afery i skandale, elity, elity artystyczne) i wydaje mi się, że bardziej skupiają się na poszczególnych bohaterach i wydarzeniach. Poza tym są to pierwsze książki autora, jeszcze nie produkowane tak masowo (jak obecnie te o PRL) i chyba bardziej się do nich przykładał. Piekiełko pisane już było na fali popularności, a poza tym obejmuje dość obszerną tematykę i pewnie dlatego tak pobieżnie zostało potraktowane. Te o PRL też mi się bardzo podobają, ale traktuję je raczej jako możliwość poznania jakiejś postaci czy wydarzenia, o których niewiele wiedziałam, albo w ogóle, co mnie zachęci do sięgnięcia po inne traktujące o tym tytuły. O te o PRL to taki wstęp do wiedzy, podstawowe informacje, a jak się zainteresujesz to kop głębiej.

      Co do redakcji to jeszcze mogę się zgodzić, natomiast z tego co wiem to w książce Kałużyńskiego kopiowane są całe duże fragmenty (już zamówiłam w bibliotece książkę prof. Lubelskiego żeby porównać, a przy okazji kolejna lektura o dwudziestoleciu) i tutaj już nie ma dla mnie wytłumaczenia, że termin.

      Usuń
    2. Pewnie jeszcze przeczytam "Życie prywatne elit artystycznych", bo kusisz, Magdo, kusisz...

      Usuń