środa, 9 października 2013

O ważnym dla małych musi być ładnie (o sensie nie wspominając)

Leżą przede mną książki, które mają 3 wspólne cechy: dotyczą bardzo ważnych tematów, napisano je z myślą o młodych czytelnikach, a gdyby były dziewczynami naszych kumpli, powiedzielibyśmy, że są... sympatyczne.

Czy tematyka feminizmu, tolerancji i wegetarianizmu sama w sobie jest atrakcyjna dla dzieci? Czy będą prosić rodziców o właśnie takie książki? Jasne, że nie. Tym bardziej wydawca powinien przyłożyć się do strony wizualnej takich pozycji. A czy prezentowane książeczki mają szansę przyciągnąć rodziców? Tylko tych już przekonanych, którzy szukają sposobu, by omówić pewne (swoje) wartości z dziećmi. W tych sprawach i małych czytelników, i dużych trzeba zdecydowanie piękniej kusić. Przyjrzyjmy się, jak wydawcy utrudniają sobie sprzedawanie książek z tego i tak słabosprzedawalnego segmentu.

Mała książka o feminizmie nie jest wcale o tych smutnych, brzydkich paniach, które nigdy nie ubierają spódnic i spluwają, gdy mijają faceta. W ogóle nigdy nie spotkałam takiej pani, zwłaszcza wśród osób określających siebie jako feministki. Ta szwedzka książka - dostosowana do polskich realiów przez Magdalenę Środę - przedstawia feminizm tak, jak i ja go rozumiem: jako pogląd, że ludzie niezależnie od płci są równi, choć różni. Dobrze napisana, z prostą i urozmaiconą treścią - ta książka powinna być interesująca dla dzieci od jakiś 8 lat w górę. Niestety, ilustracje wyglądają jak szkice machnięte na szybko ołówkiem i piórkiem. Wykonała je autorka tekstu, podobno malarka. Dla mnie są odpychające. Czyli + za treść, - za ilustracje.

 



Mała książka o rasizmie to nieporozumienie. Autor, Mamadou Diouf, jest zaangażowany w dialog międzykulturowy i na pewno wie bardzo dużo na temat rasizmu. Być może zbyt dużo, by móc wczuć się w sytuację dziecka, które prawdopodobnie styka się pierwszy raz z tą problematyką.

Pomysł jest taki, że to dzieci z różnych krajów zadają pytania. Przykładowo Dlaczego tak trudno wykorzenić uprzedzenia? (str. 10). Czy dziecko z podstawówki zadaje w ten sposób pytania? Czy właśnie to pytanie powinno paść zaraz na początku, gdy nawet jeszcze nie wyjaśniono, czym jest rasizm? Czy odpowiedź na nie powinna zaczynać się od słów Stereotypami posługują się...? Książka jest napisana tak chaotycznie, że aż nie da się czytać. Trafiają się ewidentne nieporozumienia językowe, np. pada stwierdzenie jestem człowiekiem bezbarwnym - z kontekstu wynika, że chodziło o osobę o nieokreślonym kolorze skóry, a nie o kogoś o nieciekawej osobowości! Dla autora polski nie jest pierwszym językiem, więc jest usprawiedliwiony, ale gdzie, do cholery, był(a) redaktor(ka)?

Gdy doszłam do str. 12 opadła mi szczęka. Uwaga! teraz trzymajcie się, będzie cytat: W szkole uczą nas, że człowiek zszedł prosto z drzewa i pochodzi od małpy.  Nawet nie wiem, jak to skomentować... Pisać na jakiś temat w celach edukacyjnych i równocześnie być w niektórych obszarach całkowitym ignorantem - kompromitacja dla autora i wydawcy!

Książka jest z założenia bardzo kolorowa. Rysunki wydają się najwyżej półprofesjonalne (muszę oddać sprawiedliwość - jedna małpa wyszła autorce zadziwiająco dobrze).

Pozycja dostaje - - [dwa minusy] i trzymać się od niej z daleka.

Dlatego nie jemy zwierząt ma fantastyczny tytuł. Dlatego zamiast wciskającego się dlaczego, podkreślające, że nie rozważamy tu za i przeciw, lecz wyjaśniamy nasze stanowisko. W tekście położony jest nacisk na odpowiedzialność za środowisko i naturalne potrzeby zwierząt. Na końcu książki dzieci dostają listę prostych rzeczy, które każdy może robić dla środowiska. Jest to prawdopodobnie jedyna taka pozycja na polskim rynku wydawniczym.

Książka byłaby idealna, gdyby nie strona graficzna. Wszystkie zwierzęta są tu przerysowane, nadmuchane, kury stoją na wykałaczkach nóżek i olbrzymich łapskach, nozdrza krów są rozdętymi sześcianami, ogony zwijają się w kanciaste labirynty. Kolory są brudne, jakby autorka dla efektu mieszała farby z kurzym łajnem. Tu ilustracjom nie można zarzucić braku profesjonalizmu, ale ta estetyka mi po prostu nie pasuje do książki dla dzieci. Za ilustracje - (może niezbyt wielki), za tekst ++.

Z moimi dziećmi przeczytałam Dlatego nie jemy tylko raz i nie prosiły o ponowne czytanie. To się właściwie nie zdarza. A w tym wypadku dziwi jeszcze mocniej, bo temat wegetarianizm jest dla nich ważny - jakoś muszą tłumaczyć dzieciom w przedszkolu, dlaczego dostają inne jedzenie. Jestem przekonana, że brak popularności książki w moim domu wiąże się z tymi przegiętymi ilustracjami. Czekam na wegeksiążkę dla dzieci wyglądająca np. jak to cudeńko.

Dzieci zaskakująco chętnie (przynajmniej takie jest moje doświadczenie) chcą słuchać o sprawach ważnych, nawet trudnych do zrozumienia. Atrakcyjne ilustracje są jednak niezbędną pomocą i zachętą do takich wycieczek literackich. Drodzy wydawcy i ilustratorzy, estetyka może być pomocna w życiu, zwłaszcza gdy się robi w ważnych książkach dla dzieci.

Mała książka o feminizmie / tekst i il. Sassa Buregren ; tł. Iwona Jędrzejewska ; adaptacja Magdalena Środa ; wyd. Jacek Santorski i Co, 2007.


1 komentarz: