poniedziałek, 29 września 2014

KaeReL "Łauma" - pląsając z Norbim

Dla kogo jest Łauma? Bo tak: rysunki czarno-białe, klimacik na początku horrorzasty, zawiązanie akcji niezwykle intrygujące, tu i ówdzie przemyka cyc goły, a nawet - apage satanas! - dostajemy spaczony obraz księdza dobrodzieja. Kto to widział, żeby proboszcz był garbaty, z jego oblicza nie biła dobroduszna życzliwość i żądał ekstrakasy za pogrzeb duszyczki, która nieco pobłądziła!? Czyli coś dla dorosłych, i to zboczonych lewaków (żeby tak duszpasterza bez szacunku...).


Ale z drugiej strony, główną bohaterką i narratorką jest mała dziewczynka, akcja rozwija się i dobija do happy endu w stylu prostej bajki, a zamiast wielkich strachów pojawiają się milutkie duszki. Normalnie książkowy egzemplarz dzidzi-piernik tudzież starej malutkiej.

Dlatego Łauma odrobinkę mnie rozczarowała, jak to się mądrze mówi, w warstwie fabularnej. Jednak niezależnie czy Łaumę rysowano z myślą o przeintektualizowanych i spaczonych przedszkolakach, czy nieco zdziecinniałych staruszkach, jest to wypieszczone cacuszko. Kreska rozkoszna, wydanie staranne, zgrabnie wykorzystana mitologia Suwalszczyzny, a jako wiśniówka na torcie (© Czesław Mozil) alterglobalistyczne przesłanie. A Ajtwar, duch domowy, tańczący do muzyki Norbiego (był taki pieśniarz, w XX wieku bodajże), to najwdzięczniejsza kreaturka na świecie.

Moja ocena: 5/6
BiblioNETka: 5,07/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz