Twórcy Pionierów mają dla polskich dzieci ważny przekaz. Pokazują, że Polak (a od czasu do czasu nawet Polka) potrafi wykazać się w przeróżnych dziedzinach. Cudny jest ten zamysł, by w zbiorze przedstawić odkrywców, konstruktorów, podróżników: ludzi, którzy robili coś jako pierwsi, często wbrew pukającemu się w czoła ogółowi. Dzięki temu nie dostaliśmy kolejnej galerii słynnych rodaków. Zamiast przewałkowanego na placuszek Mikołaja Kopernika, mamy więc Jana Heweliusza, w miejsce oczywistego Kukuczki – Rutkiewicz, obok Bronisława Malinowskiego postać Marii Czaplickiej, badaczki Syberii.
Autorka uwypukla takie cechy bohaterów jak pracowitość, bezinteresowność, szacunek dla innych. Ale od grubych kart Pionierów nie ciągnie dydaktycznym smrodkiem. Dzienkiewicz wspomina o śmiesznostkach i słabościach, nie ukrywa porażek, złamanych karier czy zakrętów życiowych. W wyobraźni młodych czytelników zostaną mocne obrazy: Jacek Karpiński, postrzelony w kręgosłup podczas powstania warszawskiego, odrzucający jedną, a potem i druga kulę na górskim szlaku, 15-letni Kazik Nowak uciekający z domu, by na rowerze dotrzeć do Watykanu, piwniczne laboratorium Czochralskiego, za które, razem z szybami z sąsiednich budynków, wyleciał z domu.
Pionierzy to też cenna lektura dla rodziców. Nie każdy dorosły od razu sobie skojarzy domeny panów Czesława Tańskiego, Stefana Drzewieckiego czy Jana Czochralskiego. Czytajcie więc razem z dziećmi, bo inaczej możecie nie dotrzymać kroku w dyskusji małolatów, np. na temat kamizelek kuloodpornych, pozyskiwania monokryształów, budowania kolei transandyjskiej, przeniesienia świątyni Abu Simbel...
Moja ocena: 5,5/6
BiblioNETka: 5,75/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz