czwartek, 25 września 2014

Marta Dzienkiewicz i wspaniali ilustratorzy "Pionierzy czyli poczet niewiarygodnie pracowitych Polaków"

Książka ma krzykliwą okładkę. Konkretnie krzyczy: Weź mnie, w środku jest super! Okładka nie kłamie.

Twórcy Pionierów mają dla polskich dzieci ważny przekaz. Pokazują, że Polak (a od czasu do czasu nawet Polka) potrafi wykazać się w przeróżnych dziedzinach. Cudny jest ten zamysł, by w zbiorze przedstawić odkrywców, konstruktorów, podróżników: ludzi, którzy robili coś jako pierwsi, często wbrew pukającemu się w czoła ogółowi. Dzięki temu nie dostaliśmy kolejnej galerii słynnych rodaków. Zamiast przewałkowanego na placuszek Mikołaja Kopernika, mamy więc Jana Heweliusza, w miejsce oczywistego Kukuczki Rutkiewicz, obok Bronisława Malinowskiego postać Marii Czaplickiej, badaczki Syberii.


Autorka uwypukla takie cechy bohaterów jak pracowitość, bezinteresowność, szacunek dla innych. Ale od grubych kart Pionierów nie ciągnie dydaktycznym smrodkiem. Dzienkiewicz wspomina o śmiesznostkach i słabościach, nie ukrywa porażek, złamanych karier czy zakrętów życiowych. W wyobraźni młodych czytelników zostaną mocne obrazy: Jacek Karpiński, postrzelony w kręgosłup podczas powstania warszawskiego, odrzucający jedną, a potem i druga kulę na górskim szlaku, 15-letni Kazik Nowak uciekający z domu, by na rowerze dotrzeć do Watykanu, piwniczne laboratorium Czochralskiego, za które, razem z szybami z sąsiednich budynków, wyleciał z domu.

Pionierzy to też cenna lektura dla rodziców. Nie każdy dorosły od razu sobie skojarzy domeny panów Czesława Tańskiego, Stefana Drzewieckiego czy Jana Czochralskiego. Czytajcie więc razem z dziećmi, bo inaczej możecie nie dotrzymać kroku w dyskusji małolatów, np. na temat kamizelek kuloodpornych, pozyskiwania monokryształów, budowania kolei transandyjskiej, przeniesienia świątyni Abu Simbel...

Moja ocena: 5,5/6
BiblioNETka: 5,75/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz