czwartek, 14 maja 2015

Lynn H. Nicholas "Grabież Europy: Losy dzieł sztuki w Trzeciej Rzeszy i podczas II wojny światowej"

Czy jest tu ktoś, kto pasjonuje się historią wojskowej biurokracji w czasie II wojny światowej? Tak właśnie myślałam. Ja też nie znam nikogo w ten sposób skrzywionego. Jednak wygląda na to, że odmienne doświadczenia ma Lynn Nicholas, która poświęciła tej kwestii sporo miejsca w swoim opasłym dziele.

Grabież Europy można podzielić na, mniej więcej równe, trzy części: bardzo ciekawe pierwsze 200 stron (stosunek nazistowskich Niemiec do sztuki, wystawa sztuki zdegenerowanej, Hitler jako początkujący kolekcjoner, logistyka okradania podbitych krajów, przygotowania do ewakuacji europejskich muzeów), przenudne kolejne dwie setki (o tym właśnie, jak to Amerykanie i Anglicy coś tam niemrawo próbowali robić, by ochronić europejskie zbiory i zabytki, ale dogadać się nie mogli, za to zmarnowali mnóstwo papieru na korespondencję) i tyleż ciekawa co zawikłana 200-stronicowa końcówka (sytuacja na terenach wyzwalanych przez Aliantów).


Nie można odmówić książce zawiera ogrom ciekawych faktów. Niestety nie układają się one w spójne historie, a wątki nie dostają pointy. Za przykład może posłużyć przypadek Dietrich von Choltitza. Ten nazistowski generał był wojennym gubernatorem Paryża. Wsławił się tak długim zwlekaniem z wysadzeniem miasta, na co naciskał Hitler (Paryż miał być drugą Warszawą), że szczęśliwie metropolia doczekała kapitulacji Niemców w jednym kawałku. Nicholas poświęca na ten pełen dramatyzmu i napięcia epizod dwa akapity i nie dodaje, że po wojnie von Choltitz dostał za to francuską Legię Honorową! Cóż za marnotrastwo genialnej opowieści!

Kolejny grzech i tak już wątła narracja leży przysypana grubą warstwą nazwisk (zwłaszcza tych niewymawialnych i niezapamiętywalnych, zaczynających się na von i de), nazw rozmaitych instytucji, komisji i jednostek. Do typowych należy sytuacja, gdy w pewnym momencie pada nazwisko Paula Rosenberga. Myślimy: "Cholera, powinienem go pamiętać? To pewnie ktoś ważny...". Na kolejnej stronie jest Alexander Rosenberg. Tu przynajmniej dostajemy informację, że to syn Paula. Choć dalej nie wiemy, kim był Paul. Następna strona wspomina Alfreda Rosenberga. Nasze umysły gorączkowo próbują łączyć tych trzech mężczyzn. W końcu się poddajemy i sprawdzamy w indeksie: Paul i Alfred występowali już w książce, ale ponad 150 stron wcześniej. Natomiast sprawdzenie w Wiki upewni nas, że nie mają ze sobą nic wspólnego. No, nie jest to postawa frontem do klienta", ale jest pewnie typ czytelników mózgowców, dla których cenniejsze będzie bogactwo wiedzy niż konieczność zachowywania stałej mentalnej czujności.

Dla mnie największą wartością książki jest naświetlenie od nowej strony absurdu wojny. Zdaniem prowadzących wojny wyższa konieczność uzasadnia zabijanie ludzi, więc co tu wspominać o niszczeniu bezcennych zabytków i dzieł mistrzów. Przedmioty, które w normalnych czasach są przechowywane w pomieszczeniach ze specjalnym mikroklimatem, dotykane wyłącznie w rękawiczkach, przekładane bezkwasowymi bibułkami i nie daj boże potrząsać nimi!, w czasie II wojny, jak i każdej innej wojny są narażone na bezwzględne traktowanie.

Przykładowo totalny bajzel towarzyszący odwrotowi Niemców z Włoch powodował, że możliwe były zupełnie niewiarygodne sytuacje. Ot, zwykłe wojenne obrazki: skrzynie pełne arcydzieł używane jako prycze; niedbale porozrzucane na ziemi Narodziny Wenus Botticeliego, Pokłon Trzech Króli Leonarda i Święta Rodzina Michała Anioła w jednym ze zdemolowanych pałaców, po którym hulał wiatr; Ukrzyżowanie Perugina odnalezione pośród śmieci; aliantcy żołnierze spokojnie parzący herbatę pod Wiosną Botticielliego; starożytne Palermo zbombardowane tylko po to, by odwrócić uwagę Niemców, obraz Adam i Ewa Cranacha jadący odkrytą ciężarówką, traktowany z atencją należną transportowi ziemniaków. Kustosze, którzy odzyskiwali później te dzieła, musieli masowo siwieć i popadać w alkoholizm z rozpaczy.

Za drewniany stalażem znajduje się... Ostatnia wieczerza! Temat na osobną książkę.
Czy to ma 500 lat, czy 1500, jest na lini strzału, więc strzelam! Oczywiście często alternatywą dla
rozstrzelania" martwych murów było poświęcenie młodych ciał żołnierzy. I mury, a wraz z nimi płótna, porcelany i marmury, zwykle przegrywały. Wojna to nie tylko spustoszenie w ludzkiej substancji biologicznej. To też opuszczone zwierzęta gospodarskie, ogrody zoologiczne bez opiekunów, rozbite szklarnie pełne zwiędłych orchideii oraz rozpaczliwie puste muzea, madonny z ranami postrzałowymi, katalogi malarstwa już na zawsze z notkami zaginiony"...

Moja ocena: 4/6
BiblioNETka: 4,79/6

Grabież Europy: Losy dzieł sztuki w Trzeciej Rzeszy i podczas II wojny światowej / Lynn H. Nicholas, tłum. Barbara Sławomirska, wyd. II, Rebis, 2014.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz