niedziela, 24 lipca 2016

Czytnik inkBook Obsidian vs Kindle Classic

Kilka miesięcy temu spędziłam interesujący tydzień na oddziale poporodowym, dzieląc pokój z panią J. J., szybko przeszłyśmy na ty, okazała się przemiłą osobą, ale synka, niebożę, nazwała Alan. By nie musieć ściemniać, co sądzę o tym pysznym wyborze, zadałam uprzejme pytanie, czy pisze się przez jedno, czy przez dwa "L". Przez jedno. Nie lubię wydziwionych imion."



Ze mną jest zupełnie podobnie lubię prostotę. Do niedawna z dużą satysfakcją korzystałam z najprostszego Kindla: niemacanego i niepodświetlanego. Chcąc czerpać z dobrodziejstw Legimi (czy polecam Legimi przeczytacie tutaj), przestawiłam się na inkBook Obsidian. Nie musiałam niczego rozważać ani analizować przed zakupem (uff!), bo to jedyny rodzaj czytnika dostępny z sieci Play, a który można wziąć zamiast nowego telefonu, i to za zeta.

Pierwsze wrażenie było średnie. Przy moim rwanym żeby nie powiedzieć szarpanym trybie czytania najważniejsze cechy czytnika to szybkość uruchamiania, lekkość i (jak się okazało niespodziewanie) niewrażliwość na obłapianki. Tak, przy trzech milusińskich w domu (że nie wspomnę o gadzinie tudzież mężu ulubionym) rzadkie są chwile, gdy nikt niczego od ciebie nie chce. Stąd częste przerwy w czytaniu, trzymanie czytnika jedną ręką (gdy druga robi coś szalenie istotnego, co na szczęście nie wymaga na tyle dużego zaangażowania mózgu, by się odrywać od lektury) i odsuwanie go poza zasięg malutkich, tłuściutkich i wszędobylskich kończyn (patrz zdjęcie). Nie zaczęła się więc nasza znajomość z inkBookiem zbyt różowo, ale się docieramy.

Współpracę zainaugurowałam Marsjaninem, Dawcą i felietonami Doroty Masłowskiej Więcej niż możesz zjeść. Czyli mam za sobą kilka godzin doświadczeń. Ale po kolei:

CIĘŻAR
Kindelka używam saute, dzięki czemu dźwigam" w dłoni ok. 160 g. InkBook sam waży 200 g, a trudno go używać bez okładki – okładkę zawsze trzeba zamykać, gdy się odkłada czytnik. Inaczej zaraz kot ci po nim przelezie albo wręcz się na niego uwali, dziecko przejedzie ciekawskim paluszkiem, a ty potem szukaj, w którym to miejscu czytałaś. Z okładką waga wzrasta do 289 g i tę różnicę da się już odczuć. + dla Kindla

SZYBKOŚĆ
To mnie okropnie wkurzało. Żeby włączyć inkBooka trzeba pięć sekund przytrzymać przycisk Power, poczekać jakieś 30 sekund aż się przemieli, kliknąć aplikację Legimi (jeśli się ją uprzednio przewlekło na ekran główny, w przeciwnym wypadku grzebaniny jest więcej), poczekać znowu około 10 sekund (mielenie) i dopiero czytać. Cała procedura trwa więc prawie minutę, jakże cenną minutę dla kogoś, kto ma na czytanie minut dajmy na to trzy!

Na szczęście jest na to rada. W ustawieniach wchodzimy do zakładki „Zdefiniowane przez użytkownika" i ustawiamy polecenie „Wyłącz" na „Never" (tak, interfejs jest międzynarodowy", troszku to niechlujne). Wtedy czytnik nie będzie się wyłączał, a tylko wchodził w tryb czuwania. I faktycznie od rozpoczęcia lektury w miejscu, w którym przerwaliśmy poprzednio, dzieli nas jeden klik. Czyli można osiągnąć stan jedyny właściwy, naturalny dla Kindla. Uwaga, podobno przypłaca się to szybszym rozładowaniem baterii.
+ dla Kindla

DOTYKOWY EKRAN 
Ma tę zaletę, że da się bez wkurwu zrobić krótką notatkę albo wpisać hasło do wyszukiwarki e-booków. Zrobienie tego w Kindlu Classicu jest przeżyciem okropnym. Niestety dla mnie macalność ma więcej wad niż zalet. Dość często się zdarza niekontrolowana, przypadkowa zmiana stron lub wielkości fontu, czy to przez niezborną łapkę córeczki, czy podczas trzymania czytnika. Do tego, jak rzadko, na pozycji wygranej są osoby o wiecznie spoconych łapach. Ja mam suche, co skutkuje tym, że pukam w ten cholerny czytnik i pukam, a on mnie ignoruje. +/- dla inkBooka

ZMIANA STRON
W Kindlu po obu stronach ekranu są po dwa przyciski. Górny przewija strony do przodu, ten niżej umożliwia cofnięcie. W inkBooku zaprojektowano po jednym przycisku na każdy bok: prawym jedziemy do przodu, ten z lewej strony nas cofnie. Możemy też stuknąć (po nawilżeniu rąk) w prawy bądź lewy bok ekranu albo przewijać w obie strony odpowiednio przeciągając palec po ekranie jak w smartfonie. Ta ostatnia metoda jest jak wiadomo nacechowana dużym odsetkiem niepowodzeń i jej nie polecam.

Której metody nie wybierzemy, nie będziemy w stanie trzymać czytnika i zmieniać strony jedną rę. I na to da się zaradzić, myszkując w ustawieniach, tak by oba przyciski przerzucały nam strony do przodu, a rzadsze w końcu cofnięcie otrzymamy stukając w dowolny bok ekranu. Zmiana stron to w dużej mierze kwestia przyzwyczajenia, ale jednak + dla Kindla.

BATERIA 
Dużymi literami dumnie napisano: ma działać na jednym ładowaniu do sześciu tygodni. Małymi literami: przy korzystaniu przez 30 minut dziennie, bez podświetlania ekranu i bez włączonego wi-fi. W praktyce: działa dwie doby. Zastrzegam, że czytam dużo. Ale na Legimi nie decydują się przecież osoby, które czytają mało. Spróbuję, jak będzie, gdy wyłączę wi-fi... Niemniej Kindelek tu też sobie lepiej radził, fakt, że bez podświetlenia. + dla Kindla

ETUI / OKŁADKA 
Solidna, estetyczna, zamknięcie trzyma się czytnika (namagnesowane?). Jeśli kupujemy inkBook z abonamentem lub zamawiamy w Play jest dołączona bez dodatkowych opłat. + dla inkBooka

INSTRUKCJA 
Ta dołączona do urządzenia jest szczątkowa. Trochę więcej informacji znajdziemy na stronie dystrybutora. Jasne, obsługa nie jest bardzo skomplikowana, ale mnie tam intuicja kilka razy zawiodła.

Przykładowo wycelowałam palcem w cyferkę przypisu i przeniosło mnie do tegoż. Następnie nacisnęłam, wierna dobrym przyzwyczajeniom z Kindla, tzw. przycisk powrotu. Ku mojemu zaskoczeniu nie przenosi on do poprzedniego ekranu, lecz wychodzi z bieżącej aplikacji. Czemuż zawdzięcza więc swoją nazwę? A z przypisem jest tak, że musisz ponownie ucelować w malutki numerek, to trafisz tam gdzie trzeba.

Przykład drugi: mojemu berbeciowi kilka razy udało sie tak machnąć rączką, że zmienił mi wielkość fontów. Dzięki temu odkryłam, że ten parametr można zmieniać na zasadzie zbliżania zdjęć w smartfonie, zamiast pracowitego wchodzenia w ustawienia książki. Instrukcja o tym milczy. W Kindlu również są ukryte funkcje, ale jednak instrukcja nie była do tego stopnia rudymentarna. + dla Kindla

STATYSTYKA CZYTANIA
Wreszcie coś bardzo miłego. Czytając książkę w aplikacji Legimi (aplikacja jest zainstalowana firmowo na inkBooku) widzimy, na której stronie książki jesteśmy, jaki procent lektury już za nami i ile minut zajmie nam przeczytanie danego rozdziału. Przypuszczam, że jest to wartość przeliczana na podstawie naszego dotychczasowego tempa czytania.

Po przejściu do głównej strony aplikacji Legimi widzimy więcej statystyk. Ile czasu czytaliśmy w poszczególne dni, jak długo średnio czytamy dziennie i jaką wyciągamy ilość słów na minutę. Niestety znowu brakuje mi wyjaśnienia, jak powstają te statystyki. Przypuszczam, że jako czytanie zliczany jest cały czas, gdy czytnik wyświetla stronę, nawet jeśli właśnie poszliśmy siku i zrobić herbatę. Nie jest to więc wysoce miarodajne, ale to fajna sprawa. Duży + dla inkBooka, a właściwie dla Legimi.

Podsumowując, idzie się przyzwyczaić, ale zacięci kindlowcy mogą mieć problemy przystosowawcze. A niestety plotka niesie, że Legimi w abonamencie nigdy się nie pożeni z Kindlem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz